Main menu:
Ksiazka > Rozdzial 15-23
Przez chwilę nie miała
pojęcia gdzie się znajduje. Najpierw poczuła zimno ciągnące od podłogi. Niczego
nie widziała. Tylko ciemność... przecież musi coś widzieć. Musi! Zaczęła
głęboko oddychać. Nie pozwoli panice zapanować nad sobą. Skorzystała z technik
uspokajających, które zdawałoby się, że wieki temu pokazały jej duchy
uzdrowicieli. Kiedy już się opanowała,
poczuła spojrzenia spoczywające na niej. Większość z nich oczekiwała na oznaki
śmierci. Tych rozczaruje. Ujrzała pulsujący świat Mocy i Cieni. Dziwne. Powinna
czuć ból. Jednak nic ją nie bolało. Jedna z sylwetek przyciągała ją do siebie.
To był starzec w bieli. Nie odbierała za dobrze myśli i uczuć zebranych wokół
niej ludzi. To była kolejna myśl, która ją zdziwiła. Nie wiedziała jak długo
trwało, zanim w końcu ujrzała świat rzeczywisty. Najpierw jednak sprawdziła
osłony. Działały tak jak zawsze. Ktoś musiał więc jej pomagać. Ziu... Tak. Ziu
musiał tutaj być. Zaczęła go szukać i w tej samej chwili poczuła czyjąś dłoń na
ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze.- usłyszała
jego głos. Widocznie został zaalarmowany przez zdarzenia na dziedzińcu i
postanowił jak najszybciej wrócić. To on stworzył dodatkową osłonę wokół niej,
tak żeby nie zalewały ją uczucia innych. Ale to nie on spowodował, że nie było
bólu. Wiedziała, że nie posiadał takiej umiejętności. Więc kto? W końcu go
zobaczyła. Myślała, że on był tylko snem. Ogromne stworzenie wielkości kuca o
czarnej sierści przyglądało jej się żółtymi oczami. Wyglądało na tak samo
inteligentne jak ona jeśli nie bardziej. Więc to nie był sen... Miała ochotę
jęknąć.
- Tak to ja.- usłyszała w swojej głowie
głos varga. Szczerze mówiąc spodziewała się właśnie takiej odpowiedzi. Nie
miała sił, żeby cokolwiek odpowiedzieć. – Od dzisiaj często będziemy
rozmawiać ze sobą. Potrafię czytać w
twoich myślach, a ty w moich w dowolnym momencie, chyba że specjalnie wzniosę
osłonę. Ale zrobię to tylko wtedy, kiedy będę chciał być sam z własnymi myślami.
To oczywiście też dotyczy Ciebie. - głos varga był niski i lekko
chrapowaty. W tonacji przypominał trochę wycie. Ale nie był niemiły. –
Zapomniany dał mi dar uzdrawiania, co nie jest częstą umiejętnością wśród
mojego plemienia. Pomagam tobie przezwyciężyć skutki nadużycia mocy. – odpowiedział
na pytanie, które pojawiło się w jej głowie. Czuła się niepewnie. Tak jakby
nagle ktoś wszedł do jej głowy i powiedział, że będzie tam już zawsze, więc
musi się do tego przyzwyczaić. Dlaczego nie przyszedł do Ceresha? Przecież on
bardziej potrzebował pomocy.
- Moja Starszyzna
uznała, że nie poradzisz sobie bez dodatkowej ochrony, pewnego zabezpieczenia,
kiedy będziesz używała Wielkiej Mocy, tak jak przed chwilą. My vargi nieczęsto
łączymy się więzami w sercu z ludźmi. Obecnie takich par jest tylko osiem, my
będziemy dziewiątą. To niewiele. Nikt mnie do tego nie zmusił. Sam tego
chciałem. Kiedy Grot spotkał Ciebie po raz pierwszy przekazał Starszyźnie, że
może warto by było zastanowić się nad kolejną więzią w sercu. No i
zastanowiliśmy się. Teraz nie cierpisz, ponieważ ja wykorzystuję moc
uzdrawiania. Żaden z twoich Mistrzów nie mógłby Ciebie dotknąć. Tylko ja i Ziu
możemy to zrobić. Ponieważ my wiemy kim jesteś i chcemy tobie pomóc. Pomóc tak
jak potrafimy najlepiej. Rozumiesz?
Przez chwilę spróbowała
zastanowić się nad tym, co usłyszała. Nie potrafiła jednak. Była za bardzo
zmęczona. Mimo że nie czuła takiego bólu jak ostatnio, nie miała nawet siły na
podniesienie się z podłogi, nie mówiąc nawet o dokładniejszym zrozumieniu słów
varga. Ale jedno było pewne. Zmrok nie chciał zrobić jej krzywdy. Chciał jej
pomóc i chociażby za to powinna być mu wdzięczna. I była. A jeśli wiązało się
to z jakimiś więzami w sercu, to cóż, musi podjąć takie ryzyko. Więzi w
sercu... gdzieś już to słyszała. Westchnęła z niecierpliwością. Nie lubiła być
tak bardzo uzależnioną od innych. Czuła jak Ziu i Zmrok martwią się o nią, ale
uczucia mistrzów nie docierały do niej.
-Rozumiem.-
odpowiedziała cicho do Zmroku. Ucieszył się. Czuła to. Zdała sobie w tej chwili
sprawę, że wokół niej zaczyna być tłoczno. Nie była sama i wszystko wskazywało
na to, że nie będzie już nigdy. Po pierwsze Ziu, jej smok, potem dwa duchy:
Justynian i Spirydion, a teraz jeszcze varg. Nieźle. Wyglądało na to, że mają
zamiar kontrolować ją na każdym kroku. Znowu pomyślała o tym, że będzie musiała
za to zapłacić. Przecież wszystko ma swoją cenę.
-Tym się nie kłopocz.
Już zapłaciłaś swoją cenę ratując tutaj zgromadzonych. Nie musiałaś tego robić
a jednak uczyniłaś to. To właśnie była twoja cena. Potem może zostanie ona
zwiększona, ale nie masz się czym na razie martwić. Dowiesz się o tym
pierwsza.- to znowu był głos Zmroku.
-Czy ty
musisz tak dokładnie czytać w moich myślach?- zadała
pytanie, nie do końca wierząc, że on je usłyszy.
-Nie
potrafię inaczej uzdrawiać.- Odpowiedź jednak nadeszła.
Westchnęła ciężko. A jednak czyta dokładnie w jej myślach. Najprawdopodobniej
teraz też wie, że nie jest z tego zadowolona. Ale swoją drogą ciekawe kto byłby
zadowolony mając zawsze obok siebie cztery sumienia w różnej postaci i własne
piąte. Nagle poczuła ból.
-Przepraszam,
nie chciałem.- usłyszała przepraszający głos Zmroku. Tak w
każdym razie brzmiał. Chociaż wątpiła czy naprawdę było mu przykro.
Najprawdopodobniej chciał odwrócić jej myśli od tego tematu. I przypomniał jej
o bólu, który może w każdej chwili do niej wrócić.
-Można
powiedzieć, że to jest mało subtelne, ale bardzo skuteczne.-
Tym razem to był Ziu.
Miała ochotę jęknąć. Dlaczego to właśnie ona musiała słyszeć te wszystkie
głosy? Opanowała zniecierpliwienie. Skoncentrowała swoje spojrzenie na twarzach
pochylających się nad nią. Mistrzowie na pewno zastanawiają się, kiedy w końcu
dojdzie ona do siebie. A leżenie z otwartymi oczami, które nic nie wiedzą, nie
było rzeczą zwykłą. W końcu udało jej się dojrzeć ich twarze. Najbliżej niej
stał Szary Wilk, potem starzec z vargiem u boku. Następnie Mistrz Zwyczajów i
inni. Większość twarzy wydawała jej się znajoma. Szczególnie te, które
znajdowały się najbliżej niej. Spróbowała uśmiechnąć się do nich. Jednak jej
usta wykrzywiły się tylko w namiastce uśmiechu. Zmęczenie. Nie próbowała drugi
raz. Wiedziała, że nie będzie lepiej. Zamiast tego spróbowała się podnieść.
Bezskutecznie. Leżała więc dalej. Czuła zimno. A północ?
-
Minęła ponad miarkę na świecy temu. Na szczęście tuż przed wybiciem dzwonu
wrócił Ziu. Sam nie poradziłbym sobie ze stworzeniem osłon. Gdyby doszedł do
ciebie dźwięk, nie udałoby się nam Ciebie uratować A tak jesteś nadal wśród
nas.- Zmrok mówił spokojnie, jakby to była
najnormalniejsza rzecz pod słońcem, że dźwięk może zabijać.
Jeszcze raz spróbowała
się podnieść. Tym razem pomógł jej Ziu. Usiadła. To było w tej chwili
najważniejsze. Mistrzowie odsunęli się od niej o kilka kroków do tyłu, jakby
była kimś bardzo niebezpiecznym. Wszyscy oprócz czterech: starca, Szarego
Wilka, Fechmistrza i Mistrza Jana.
-Pomogę
ci.- Zmrok stanął tuż obok niej. Wydawał jej się
jeszcze większy. Położył się na podłodze. Zrozumiała, że ma oprzeć dłonie na
jego grzbiecie. Tak też uczyniła. Po chwili varg zaczął się podnosić, a ona
trzymając się jego grzbietu też. Ziu podtrzymywał ją pod ramionami. Nie było to
łatwe, ale się udało. I to za pierwszym razem. Poczuła dumę.
- Zaprowadzimy ją do
pokoju. Musi odpocząć. Najlepiej zapaść w sen na kilka dni. Potem będzie mogła
powrócić do zajęć.- powiedział Ziu do mistrzów.
- Musimy ją
przesłuchać.- powiedział ze smutkiem starzec. Widocznie była to jakaś stała
procedura. Opowiedzieć o zdarzeniach. Najdokładniej jak się potrafi.
- Cisza i tak nie jest w
stanie powiedzieć nawet jednego sensownego zdania nie mówiąc już o tłumaczeniu
czegokolwiek. Za kilka dni możecie wezwać ją na Radę i wtedy wszystko wyjaśni.
Nie ma innego rozwiązania.- Ziu nadal przemawiał w jej imieniu. Widocznie miał
to tego prawo. Mistrzowie zgodzili się. Cisza razem ze smokiem i vargiem powoli
szła do drzwi. Przerażała ją myśl o drodze jaką ma do pokonania.
- I czy mogę prosić dla
niej trochę specjalnej mieszanki ziół na podrażnienie mocą. Pomoże jej to dojść
do siebie. I oczywiście trochę bulionu, żeby miała więcej sił.- Ziu postanowił
w końcu zachowywać się jak przystało na prawdziwego opiekuna.
- Oczywiście, już idę do
siebie po potrzebne zioła.- usłyszała za sobą głos Mistrza Jana. Dobrze, że to
on właśnie zaproponował przyniesienie ziół. Nie była pewna czy odważyłaby się
wypić cokolwiek przygotowanego przez innego mistrza. Po czasie, który wydawał
się nieskończonością, zobaczyła drzwi do komnat Mistrza Zwyczajów. Kiedy tylko
podeszła do nich, otworzyły się same. Stanęli w niech Orish i Woken. Czekali na
powrót Mistrza. Miała tylko nadzieję, że na nią też. Potem wypadki potoczyły
się błyskawicznie. Woken użył swojej zdolności przenoszenia, żeby umieścić ją w
bali z wodą. Gorąca kąpiel dodała jej sił, podobnie jak zioła i bulion
przyniesiony przez Mistrza Jana. Położono ją do łóżka. Zmrok był na
wyciągnięcie ręki, a Ziu rozsiadł się na jednym z krzeseł i najprawdopodobniej
też miał zamiar zostać w jej pokoiku przez tę noc, a potem i następne dni, aż
dojdzie do siebie. Oni się o nią martwili. Oni się również o nią troszczyli...
Poczuła miłe ciepło. Prawie natychmiast zapadła w sen.
Pierwsze
cztery dni przespała. potem przez kolejne trzy wstawała tylko po to, żeby pójść
do toalety, czy żeby wypić kolejną dawkę ziół, albo coś zjeść. Przez spędzała
czas na czytaniu ksiąg. Dopiero tydzień przed świętem przesilenia pozwolono jej
pójść na zajęcia. Okazało się, że Zmrok ma zamiar nadal towarzyszyć jej na
każdym kroku. Nawet wtedy, kiedy brała kąpiel, leżał spokojnie obok balii i
czekał aż skończy się myć. Nie wiedziała dlaczego tak robi, a nie miała odwagi,
żeby się go o to zapytać. Kiedy raz wspomniała, że nie wypada, żeby patrzył jak
się kąpie, odpowiedział, że i tak nie jest w jego guście, że woli samice
swojego gatunku. Po tak postawionej sprawie nie miało sensu nadal się wykłócać
czy dopytywać dlaczego ją pilnuje. Zresztą była gotowa zgodzić się na wszystko,
żeby tylko w końcu pójść na zajęcia. Był to czwarty dzień tygodnia. Za trzy dni
uczniowie mieli zacząć powracać do domów na święto przesilenia. W świątyni
mieli zostać tylko uczniowie Mistrza Zwyczajów. Raz pozwolono Renie wejść do
komnat Mistrza, kiedy Cisza czuła się lepiej. Dowiedziała się, że zezwolono aby
Dan spędził u Reny święta. Dziewczyna ubolewała tylko, że kiedy zaproponowała
swojemu Mistrzowi, że chciałaby zabrać jeszcze jedną przyjaciółkę i kiedy
wymówiła jej imię, to Mistrz wyglądał na przerażonego. Powiedział, że jeśli
będzie zadawała mu takie pytania, to nie będzie mogła zabrać nawet Dana ze
sobą. Musiała więc ustąpić. Rena przepraszała ją, że się nie udało, że może za
rok, pozwolą jej. Cisza i tak była szczęśliwa, ponieważ Rena pamiętała o niej.
Oprócz tych odwiedzin, czasami przychodził do niej Konrad albo Dan z Reną.
Orish z Wokenem natomiast jej unikali. Nie mogła mieć do nich o to pretensji.
Wiedziała, że spędzają dużo czasu z Cereshem. Jej nie pozwolono odwiedzić go,
ale teraz, kiedy mogła już chodzić, miała zamiar to zrobić. Nie miała zamiaru
pytać o pozwolenie. Po prostu pójdzie tam i nie da się przegonić. Zmrok
najprawdopodobniej wiedział o jej planach. Cisza dowiadywała się coraz
więcej o vargu. I coraz bardziej się dziwiła. Był niesamowitym stworzeniem.
Niechętnie dzielił się z nią swoimi tajemnicami, ale ona się nie poddawała i
powiedziała mu, że kiedyś dowie się wszystkiego. Od tamtej pory chętniej już z
nią rozmawiał. Ustalili też kilka innych zasad. Nie czytali sobie nawzajem w
myślach, tak samo zresztą było już z Ziu. Każdy powinien mieć minimum
prywatności. Zmrok towarzyszył jej na każdym kroku. W jakiś dziwny sposób
połączył się więzią z jej smokiem, dzięki czemu każde z nich wiedziało co w
danym momencie robi pozostała dwójka. Nie udało jej się ukryć przed Zmrokiem
ksiąg. Jak się o nich dowiedział, był bardzo zaskoczony, ale w końcu
stwierdził, że on nie jest magiem, w każdym bądź razie nie takim magiem jak ona
czy inni ludzie i dlatego nie potrzebuje tych ksiąg. Kiedy sięgała po nie,
najczęściej leżał znudzony na grubym kocu, który wyprosiła dla niego u
Kwatermistrza. Upominał ją tylko wtedy, kiedy uznawał, że już za długo je
czyta. Jego stała obecność miała też inny plus. Odkąd go poznała łatwiej
znosiła dźwięk dzwonu. Słyszała go, ale nie odbierała jego dźwięku jako ataku,
raczej jako tajemniczy szept. Szept a nie krzyk. Postanowiła, że kiedy będzie
trochę silniejsza, to odkryje tajemnicę dzwonu. Miała dziwną pewność, że
powinna to zrobić przed świętem przesilenia. A skoro wierzyła swoim
przeczuciom, to ustaliła, że zrobi to trzy dni przed świętem. Powiedziała o tym
Zmrokowi i Ziu. Zgodzili się z nią, że przeczuć powinno się słuchać. Miała też inne
przeczycie. Dotyczyło ono Mistrza Szarego Wilka.
- Zmroku, myślę, że
powinniśmy kogoś odwiedzić.- powiedziała do zawsze znajdującego się obok niej
varga. Stworzenie podniosło na nią niesamowicie żółte oczy. Jeszcze jaśniejsze
od tych, jakie miał Woken. Znajdowali się właśnie w wielkiej sali, gdzie jadła
podwieczorek. Dzisiaj miała za sobą wyczerpujący dzień. Co prawda zmieniono jej
plan i z niektórych zajęć nie miała teraz, ale za to dodano jej inne. Teraz
przedpołudnia spędzała a to z uczniami na kapłanów, a to z przyszłymi wróżami
czy uzdrowicielami. Ale najwięcej czasu spędzała z przyszłymi bardami i magami.
Miała wrażenie, że chcą ją zmusić do używania tylko jasnej strony mocy, że nie
chcą jej pozwolić na czary związane z równowagą czy z ciemnością.
- Chyba wiem kogo
masz na myśli.- nadeszła prawe natychmiast odpowiedź.
- Nie widziałam go od
tamtej pory. Nie odwiedził mnie, kiedy dochodziłam do siebie, ale słyszałam, że
pomaga w leczeniu Ceresha.
- Ja też to słyszałem
od pewnego smoka.- Zmrok mówiąc to ziewnął szeroko, ukazując ostre zęby.
Mógłby bez problemu przegryźć nimi ludzki kręgosłup... Poczuła jak ciarki
przechodzą jej po plecach. To nie był strach, raczej poczuła się trochę
nieswojo.
- Może jest zajęty?-
zapytała cicho, rozglądając się czy nikt nie podsłuchuje ich rozmowy. Ale nie.
Każdy był zajęty jedzeniem. Mistrzowie popijali parujące napary z lipy i
przegryzali to ciastem z jabłkami. Woken mówił o czymś z przejęciem do Orisha i
jeśli dobrze słyszała, tematem były ich zajęcia z podstawy ziół. Postanowiła
jednak mówić do Zmroku w myślach, ponieważ będzie mogła wtedy równocześnie
zjeść ten przepyszny jabłecznik.
- Chyba
czuje się winny, chociaż przecież nie powinien.-
kontynuowała rozmowę. Takie mówienie było dla niej już tak naturalne jak zwyczajne.
- To on
pozwolił wejść na posiedzenie Rady fałszywemu mistrzowi. Szary Wilk zajmuje się
razem z trzema innymi Mistrzami wypatrywaniem niebezpieczeństw w całym
Zachodnim Imperium.. Czterech na cztery strony świata, na pewno kiedyś o nich
słyszałaś.- Zmrok mówił to niedbałym tonem, ale znała go
już na tyle dobrze, że wiedziała, iż kiedy mówi właśnie tak jak teraz, to jest
to bardzo ważne. Rzeczywiście kiedyś
słyszała o Strażnikach Stron. Tylko że zawsze obok nich był jeszcze jeden
strażnik, który koordynował ich działania.
-
Myślałam, że oni już nie istnieją. Ostatnim razem jak o nich czytałam, to było
tam napisane, że ich moc osłabła, kiedy zniknęło niebezpieczeństwo pochodzące
od ciemnej strony mocy i od Złego. Czyżby pojawienie się ich na nowo to był
znak, że zwolennicy...- przez chwilę wahała się czy
powinna wymienić imię Złego. Wiedziała, że jak to zrobi, to może go wezwać.
Jednak doszła do wniosku, że nie może być to prawdą. Samo imię nie wzywa
nikogo. Potrzebna jest chęć wezwania. A ona nie miała zamiaru go wzywać. – że
zwolennicy Shena...
- Nie
wymieniaj tego imienia!- przerwał mu nagle Zmrok.
Milczenie potęguje lęk.
- Shena.-
powtórzyła spokojnie. Zmrok patrzył na nią z uczuciem, które nie potrafiła
sprecyzować. Na pewno nie był to lęk. – To jest jego prawdziwe imię, wiem o
tym, ale nie przywołuję go, tylko mówię o nim. Słyszałam jak jego sługa wzywał
go, ale on nie przyszedł, więc wątpię czy przybędzie teraz. Ja wierzę w
istnienie Zapomnianego, Tego Którego Imię zniknęło w mrokach dziejów i w jego
jasną stronę, Rvena.- mówiła spokojnie, z przekonaniem w głosie. Dużo o tym
myślała. W zasadzie od momentu opuszczenia klanów nie potrafiła rozmyślać o
niczym innym. Może dlatego, że już wiedziała co oznaczają znaki na czole i
rękach. Dotknięcie przez Boga.
- Moi pobratańcy
używają prawdziwego imienia Zapomnianego, ale nie mogę go zdradzić. Każdy typ
stworzeń musi przechowywać Jego Imię. Jeśli zapomną, to muszą się modlić, żeby
zostało im ono na nowo objawione. Ale nie czynią tego. Ludzie nie chcą Równowagi.
Sama Równowaga nie jest ani dobrem ani złem, a ludzie wolą mieć jasno
powiedziane, czy coś jest dobre czy złe. Wątpię więc czy kiedykolwiek do
Śródświata powróci Równowaga.- wyczuła smutek Zmroku. To był temat do
następnej rozmowy. Teraz chodziło jej o Szarego Wilka, który był jednym z
najpotężniejszym Mistrzów, ponieważ był nie tylko Strażnikiem Stron, ale też
przewodniczącym Rady. Zastępował Specjalnego Bezimiennego. Tylko nie wiedziała
kim był ten cały Specjalny Bezimienny. Szary Wilk był kluczem do zagadki. I
może dlatego unikał jej.
- Zmieniłeś temat.
Zrobiłeś to bardzo zgrabnie, tak żebym zainteresowała się czymś innym, a
zapomniała o tym, o co pytałam.- zauważyła cierpko. Skończyła jeść już ciasto
więc powiedziała to na głos. I tak nikt jej nie usłyszy w tym hałasie. Była
zniecierpliwiona. – Miałeś mi pomóc.
-Ja?- zdziwił
się varg. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, kiedy udaje. Miała dość.
Traktują ją jak dziecko a oczekują, że jak przyjdzie taka potrzeba, to zadziała
bez emocji, jak człowiek z pełni wyszkoloną mocą. Ale jak miała wiedzieć jak
powinna postąpić, skoro ciągle mydlono jej oczy? Wstała z ławy. Poczuła jak
oczy innych uczniów patrzą na nią ze zdziwieniem. Podwieczorek to była jedyna
pora, kiedy wszyscy schodzili się na piątą miarkę po południu, aby porozmawiać
nad ciepłym naparem. Ale z nią nikt nie rozmawiał. Nikt prócz stworzenia, które
było od niej o kilkaset lat starsze i uważało, że wie wszystko. Miała w nosie
to, że wszyscy wpatrują się w nią z ciekawością. Chwyciła swoją torbę i
odmaszerowała. Nogi same zaniosły ją do biblioteki. Walczyła z narastającą
wściekłością. Ostatnio coraz częściej odczuwa negatywne emocje, a rzadziej
pozytywne. Musiała zawsze walczyć. Poczuła żal nad sobą. Już bez złości,
poczekała na Zmrok. Nie śpieszył się zbytnio. Gdy go zobaczyła, popchnęła drzwi
do biblioteki. To było jej ulubione miejsce. Postanowiła zając się zadaniem na
zajęcia z zielarstwa. To miejsce zawsze ją uspokajało.
Przemierzała ogromne
pomieszczenie, szukając swojego ulubionego miejsca. Jak kiedyś zauważył Zmrok,
był to najbardziej oddalony od wejścia i od innych stołów zakątek biblioteki,
gdzie znajdują się najnudniejsze księgi i mnóstwo kurzu. Ale ona lubiła to
miejsce. Księgi o legendach różnych rejonów imperium rzeczywiście nie należały
do najbardziej rozchwytywanych, ale ona lubiła je czytać. Dzięki temu
zdała sobie sprawę czym różnią się ludzie z północy od z południa., albo kto
mieszkał nad rzekami, a kto nad jeziorami i w co wierzono. Bo że w Zapomnianego
nie wszyscy wierzyli, to to wiedziała od dawna. Ale nie miała pojęcia, że jest
aż tak duża różnorodność. Mogłaby spędzić dziesiątki lat w bibliotece a i tak
nie dowiedziałaby się nawet połowy tego, co chciałaby wiedzieć. Popatrzyła jak
Zmrok bez słowa siada na zimnej posadzce. Rozłożyła dla niego koc. Oprócz nich
nie było nikogo w bibliotece. Ucieszyło ją to. Odpocznie od innych ludzi, ich
uczuć i myśli. Miała sporo do zrobienia, ponieważ wedle zwyczaju, czas
przesilenia miał być radosny, bez zmartwień i bez pracy. Poszła poszukać
potrzebnych jej ksiąg. Jeśli masz jakieś zmartwienie to weź się do roboty. Im
więcej rzeczy robisz, tym masz mniej czasu na zastanawianie się nad tym, co
ciebie gnębi. A ona miała mnóstwo rzeczy do przemyślenia. Czegoś o duchach.
Zmrok nie polazł za nią. Miała dziesięć ksiąg na oku, przyda jej się też coś o
ziołach. Huk roboty. I dobrze.
Kiedy
skończyła pisać pracę, minęła już dziesiąta miarka po południu. Nie poszła na
wieczerzę. Nie miała na to ochoty. W tym tygodniu była jeszcze zwolniona z
obowiązków. Odsunęła od siebie ogromny wolumin. Był potwornie zakurzony.
Myślała, że ludzie częściej sięgają po takie księgi, ale ten musiał leżeć na
półce przez kilka dziesięcioleci. Był napisany trudnym językiem i może dlatego
zapomniano o nim. Ale ona wiedziała, że najbardziej warto czytać te zapomniane
księgi, gdyż to właśnie w nich znajduje się najwięcej ciekawych rzeczy. Nagle
coś usłyszała. Jakiś szelest. Czyżby ktoś jeszcze był w bibliotece o tak późnej
porze? Zerknęła na Zmrok. Nie wyglądał na zaniepokojonego. Gdyby miało się stać
coś złego on to jako pierwszy by stanął w jej obronie. Popatrzyła na stos ksiąg
piętrzący się na stole. Powinna chociaż część z nich odnieść na miejsce. A przy
okazji sprawdzi, kto jeszcze oprócz niej tak bardzo pragnie wiedzy, że
rezygnuje z wolnego wieczoru. Postanowiła oddać te o ziołach. Teraz najbardziej
ciągnęło ją do ksiąg o mocy. Znalazła osiem ciekawych woluminów i je
przejrzała, ale nie miała tyle czasu, żeby dokładnie czytać. Większość ksiąg
była pisanych ręcznie i nie zawsze był to popis starannej kaligrafii. Czasami
miała wrażenie, że czyta notatki jakiegoś ucznia. Ale to czyniło je jeszcze
bardziej interesującymi. Gdy wzięła księgi o zioła, ze zdziwieniem zauważyła,
że Zmrok podnosi się ze swojego miejsca.
-Pójdę
z tobą.- stwierdził fakt oczywisty. Z trudem
powstrzymała się od komentarza. Skoro już wstał ze swojego miejsca, to była to
oznaka, że chce iść z nią.
-A jest tam ktoś
ciekawy?- zapytała cicho z przekąsem w głosie. Zmrok jednak uznał, że nie
zasługuje na odpowiedź. Wiedziała, że nie towarzyszy jej z dobroci serca.
Najprawdopodobniej chciał swoją obecnością poświadczyć, że zawsze ma ochronę.
Czyli musiał być tam jakiś Mistrz. Szła wolno. Prawie bezszelestnie. Nauczyła
się tak chodzić dzięki lekcjom u Ilhiona. Temu również zawdzięczała swoje imię.
Cisza. Tak.
-Nie
lubię jak myślisz o sobie w ten sposób. Czy mogłabyś zachowywać się bardziej
normalnie?- to Zmrok wtrącił jak zwykle swoje trzy
grosze.
-A kto pozwolił ci
podsłuchiwać.- odparowała szeptem. Nie dbała o to, czy do siedzącej w pobliżu
osoby dojdą jej słowa czy nie. Wolała mówić do varga w ten sposób niż w
myślach. Szczególnie, że ustalili, że nie będzie bez potrzeby zaglądał jej do
głowy. A ta sytuacja na pewno nie była „potrzebą”. Jednak nie chciała odwdzięczyć
się mu takim samym wścibstwem.
-Za
głośno myślisz. To nie moja wina, że nie chronisz szczelnie swoich myśli.-
Zwrócił jej uprzejmie uwagę Zmrok. Przystanęła. Tuż obok, za tymi regałami ktoś
siedział. Nie odważyłaby się teraz odpowiedzieć na głos.
-Z moimi
osłonami wszystko jest w porządku. Wiesz równie dobrze jak ja, że nie chronię
myśli ani przed tobą, ani przed Ziu. Jak chcesz w każdym momencie mogę zbudować
takie osłony, że nie dowiesz się niczego, dopóki ci na to nie pozwolę.-
nie miała nastroju do żartów. Jeśli nadal będzie ją tak prowokował, to
Zapomniany świadkiem, że spełni swoją groźbę.
-Dobrze.
To było jedyne słowo,
które po chwili usłyszała. Żadnych przeprosin za wtrącanie się w nie swoje
sprawy. Czasami zastanawiała się, dlaczego jej tak bardzo na nim zależy.
Dlaczego uważa go za swojego przyjaciela, skoro w pewnych momentach tak bardzo
go nie lubiła. Kiedy minęła regał, zobaczyła osobę, która siedziała przy
magicznej lampie przeglądając stosy ksiąg. To był drobny mężczyzna, wydający
się bardzo mały z długimi włosami mocno poprzetykanymi siwizną. I był to nie
kto inny tylko Szary Wilk, człowiek, z którym chciała porozmawiać. Zatrzymała
się przed jego stołem. Nie podniósł na nią wzroku. Stała przez chwilę
niezdecydowana. Zastanawiała się jak powinna się zachować. Zmrok nie wyglądał
na chętnego do pomocy. Mistrz Ne chciał rozmawiać, ale ona nie mogła uszanować
jego zdania. Ceresh nie będzie przecież czekał w nieskończoność na pomoc. Oni
nie potrafili mu pomóc, a ona może tak.
-Panie...- zaczęła w
końcu. – Mistrzu przepraszam, że przeszkadzam...- zaczęła raz jeszcze. Nie
chciała mieć w nim wroga. Zerknęła na Zmrok. Stał przy jej boku i patrzył na
Bezimiennego. Nie mówił do niego, tylko patrzył. Była ciekawa co chce zobaczyć.
Na pewno coś, co pomoże mu osądzić go. Ale powinien teraz służyć jej radą, w
jaki sposób powinna zacząć rozmowę, żeby nie wyjść na całkowicie nieokrzesaną.
– ale chciałabym z Mistrzem porozmawiać. To bardzo ważne.- dokończyła.
Wiedziała, że nie tak miała mówić, ale nagle zabrakło jej słów. Nie lubiła być
ignorowana. A Szary Wilk nie był zwyczajnym Bezimiennym. Było w nim coś, czego
nie potrafiła określić. Moc? Może to i była moc większa od tej, jaką
posiadali inni. Ale może było to też coś jeszcze innego. Miał doskonałe osłony.
Taka szczelna ochrona nie zdarzała się za często nawet wśród Mistrzów, dlatego
nie wiedziała że to on tutaj jest. Chronił nie tylko swoje myśli, ale też
uczucia. Musiał więc mieć chociaż odrobinę daru empatii.... Kim on właściwie
był? Gdy w końcu spojrzał na nią, poczuła się mała i nic niewarta. Jakby moc,
którą posiadała i która czyniła z niej osobę niezwykłą, nagle zniknęła. Na
Zapomnianego! Kim on był?
-Nie mamy o czym
rozmawiać.- powiedział spokojnie i znowu zatonął w księgach. Stała jeszcze
chwilę. W końcu zrozumiała, że to była odprawa. Doszła do wniosku, że musi
najpierw odnieść księgi. Ale jak tylko to zrobi, to zaraz tu wróci i wtedy
zmusi go do rozmowy. Gdy szła odnieść księgi, zauważyła, że Zmrok został z
Szarym Wilkiem. Na pewno chciał porozmawiać z nim, kiedy jej nie będzie. To
jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Postanowiła jednak nie pokazywać po sobie
niezadowolenia. Szybko odłożyła księgi i pobiegła do miejsca, gdzie siedział
Szary Wilk. Siedzieli tak samo jak w momencie, kiedy się oddaliła. Mistrz
udawał, że jest zagłębiony w lekturze ksiąg, a Zmrok nie spuszczał z niego
wzroku, pilnując aż do momentu, kiedy ona wróci. Była ciekawa, czy gdyby jednak
Szary Wilk zdecydował, że nie ma zamiaru dłużej udawać, że czyta, to varg
użyłby jakiś czarów, żeby zmusić go do zostania w miejscu. A może użyłby innych
środków jak chociażby ostre pazury i groźne kły. Mistrz nie wyglądał jednak na
kogoś, kto chciałby się przekonać o tym, co mogłoby go spotkać. Bez pytania
podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko Szarego Wilka. Nadal nie podniósł
wzroku. Szary Wilk z bliska wydawał się jeszcze młodszy. Doszła do wniosku, że
nie może mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Ale to z kolei było niemożliwe.
Nigdy tak młody człowiek nie zyskałby takiego szacunku jak on. Była więc
jeszcze tylko jedna możliwość. Musiał być srebrzystym, a do tego jednym z
najpotężniejszych magów. Na to wskazywały też srebrne włosy. Jednak nie miał
ich tak wiele, ile powinien mieć. Przecież ona już teraz miała prawie
całkowicie siwe włosy. Nadal wpatrywała się w niego bez słowa. W końcu
zrozumiała, co on robi tak późno w bibliotece. Dopiero teraz miał czas, aby
szukać czegoś, co pomoże w uzdrawianiu Ceresha. Uzdrawianiu a nie w
uzdrowieniu. Chyba uważali, że całkowity powrót do zdrowia jest niemożliwy.
Zastanawiające. Nadal wpatrywała się w niego. Czekała, aż jeszcze inne ułamki
myśli albo uczuć do niej dotrą. Nie ma przecież zakazu odczytywania tego, co
samo wypływa z innego człowieka, co słyszy się lub czuje mimowolnie. Ale Mistrz
pomyślał chyba właśnie w tym samym momencie to samo co ona, bo przestał w końcu
udawać, że czyta i znowu popatrzył na nią. Jego oczy jaśniały mocą. To też było
niezwykłe. Co on takiego robił, że potrzebował do tego wykorzystywać moc?
-Mówiłem odejdź!-
wyszeptał. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Czego się bał? Na pewno nie jej.
-Jak porozmawiam z wami,
Mistrzu, to odejdę, ale nie wcześniej.- odpowiedziała równie cicho jak on.
Jeśli chciał szeptać, to ona też mogła tak mówić.
-Ściany mają uszy.-
powiedział jeszcze ciszej.
-Nie, nie mają uszu. W
każdym bądź razie nie tutaj. Prawda Zmroku?- zapytała varga. Ten w odpowiedzi
kiwnął głową.
-Tak,
biblioteka jest na razie czyta.-
Mistrz lekko drgnął.
Odpowiedź Zmroku musiała więc też do niego dojść. Nie był jednak tak zdziwiony
jak inni. Musiał być przyzwyczajony do takich rozmów. Rozmów prowadzonych w
umyśle. Stosy ksiąg przysłaniały prawie całkowicie Mistrza. Postanowiła odsunąć
je na bok. Lubiła widzieć tego, do kogo mówi.
-Nie dotykaj ich.- Szary
Wilk postanowił ją ostrzec. A więc były to księgi zakazane dla uczniów. Jednak
sam nie sięgnął, żeby je przesunąć. Postanowiła udawać bardziej pewną siebie
niż była w istocie. Zmrok wybrał ten moment, aby przesiąść się bliżej Mistrza.
Zmarznie. Była gotowa pójść dla niego po derkę, kiesy usłyszała ostry protest.
-Ani mi
się waż!
Ukryła uśmiech. Musiało
mu naprawdę zależeć na opinii Mistrza. A jej zależało na tym, żeby przekonać
Szarego Wilka, że można jej zaufać. Wyczuła, że minął czas zaskoczenia. No to
trzeba znowu zrobić coś, czego się nie spodziewa. Uśmiechnęła się lekko.
-Nie
cierpię, kiedy tak się uśmiechasz. Zawsze szykujesz wtedy jakąś niemiłą
niespodziankę.- to Zmrok jak zwykle komentował jej
zachowanie. Wiedziała, że to co teraz mówi jest skierowane tylko do niej, że
Szary Wilk nie usłyszy tego. Nie odpowiedziała, a on nie próbował wyczytać z
jej myśli co planuje. Wyciągnęła ręce i dotknęła ksiąg. Spodziewała się bólu,
albo innego znaku, że zadziałał czar. Jednak nic takiego się nie stało.
Odsunęła je na boki. Teraz widziała swojego rozmówcę. Przez jego twarz
przemknęło zdziwienie, ale trwało to mniej niż sekundę. Potem znowu nie było
widać żadnych uczuć. Ale zdziwił się. To znaczyło, że reagował jak normalny
człowiek. Nadal nic nie mówił. To tylko ją niepokoiło. Jeśli nie odbierała
cudzych myśli i uczuć, to wolała, żeby ten ktoś coś mówił, bo to pozwalało jej
na odpowiednie zachowanie. Postanowiła też milczeć. Wpatrywała się w Mistrza.
Mistrz za to nie patrzył na nią. Wzrok utkwił w stole. Wyczuwała, że coś robi.
Ale nie wiedziała co. Nie czuła żadnego niebezpieczeństwa. Zerknęła na świecę.
Miarka przed północą, niedobrze. O północy musi koniecznie być już u siebie, bo
wtedy zacznie bić dzwon. Musi również przeczytać księgi. Już prawie znała na
pamięć większość czarów zapisanych w trzech z nich. No i oczywiście zostawała
jeszcze jedna księga.
Była już zdecydowana
przerwać milczenie, ale nie mogła. Musieli dać Mistrzowi czas na zastanowienie.
Odczekała jeszcze chwilę.
-Mistrzu, obawiam się,
że nie możecie dłużej zastanawiać się nad moją propozycję. Uważam, że
powinniście ze mną porozmawiać. I nie zmienię zdania.- w końcu to ona przerwała
milczenie. Trzy kwadranse do północy. Chyba tej nocy nie będzie jej dane
zmrużyć oka. Znowu popatrzyła na Mistrza. Nic nie wskazywało na to, że usłyszał
co do niego powiedziała. Ciągle milczał i patrzył w stół. Nagle Szary Wilk
podniósł na nią spojrzenie. W jego oczach nie było już mocy.
-Tak, masz rację, Ciszo,
powinniśmy porozmawiać. I nie mylisz się również ani ty ani on.- ruchem głowy
wskazał na Zmrok.- jeśli chodzi o to, że nie jesteśmy podsłuchiwani. Teraz już
to wiem. Dobrze, co takiego chcesz mi powiedzieć?
-Mistrzu, ja...-
zawahała się po raz ostatni, ale w końcu zdecydowała się powiedzieć to, co jej
leżało na sercu. I prawdę.- Wiem, że nie potraficie pomóc Cereshowi. Ja również
nie jestem pewna czy potrafię, ale chciałabym spróbować mu pomóc.
-Czyli nie wiesz jak
jemu pomóc?- dopytywał się Szary Wilk. A więc usłyszał jej niepewność.
-Chyba warto spróbować,
nie uważacie tak Mistrzu?
-Czasami nie warto
ryzykować.
-Jeśli się nie spróbuje,
to pozostawienie bez pomocy jest najprostszą drogą do przegrania.
-Albo do wygrania
-Wiem, Mistrzu, że nie
macie do mnie zaufania. Ale czasami trzeba zaryzykować.- powiedziała ostrożnie.
Nie miała zamiaru dyskutować z nim. Chciała go przekonać.- Uwierzcie mi
Mistrzu, że jeśli chciałabym, żeby Ceresh zginął, to nie próbowałabym go
uratować wtedy na dziedzińcu.- powiedziała w przedłużającej się ciszy. Nie
chciała śmierci swojego kolegi. Nie chciała niczyjej śmierci i jeśli ktoś
tamtego dnia miał zginąć, to na pewno celem nie był Ceresh. Zauważyła, że Szary
Wilk drgnął. A więc o to chodziło. Myśleli, że chce zabić Ceresha. Jak można
było tak pomyśleć? W czyjej głowie pojawił się taki pomysł? Ona miałaby zabić?
Ona? Która szukała innego rozwiązania, kiedy stanęła naprzeciw maga ciemnej
strony mocy i zastanawiała się, czy mogłaby jakoś uwolnić ludzi spod działania
jego czaru, nie zabijając go. Dlaczego smoki nie wyjaśniły im tego? Pojawiła
się w niej wściekłość. Jednak równie szybko jak się w niej pojawiła, to równie
szybko ją stłumiła. Ostatnio za często ujawniało się w niej to uczucie.
Jeszcze jedna myśl ją ostudziła. Przypomniała sobie, jak jakaś część jej umysłu
chciała śmierci Ceresha. Że musiała walczyć sama ze sobą. To w niej tkwiło zło.
Ale nie miała zamiaru mu się poddawać. Nie, kiedy miała jeszcze siły do walki.
Wolała umrzeć niż służyć ciemności. Zbyt wiele złego spotkało ją od wyznawców
Shena. Teraz ona drgnęła. Stało się. Sama pomyślała o tym imieniu. Przezwyciężyła
więc chociaż trochę własny strach. Teraz musi walczyć z nim nadal.
-Są tacy, co tak myślą.
Ja jednak do nich nie należę i dlatego siedzę tutaj i szukam w księgach czegoś
na temat czaru, który rzuciłaś. Ale nic nie mogę znaleźć. I chyba wiem dlaczego.
Bo nie ma takiego czaru. Wymyśliłaś go, bo inaczej nie mogłabyś pomóc
Cereshowi. Mam rację?- Mistrz mówił spokojnie, ale był to spokój udawany.
Bardzo zależało mu na odpowiedzi. A ona musiała mu powiedzieć prawdę, bo
inaczej straci tę odrobinę zaufania, którą zyskała.
-Tak właśnie było.-
zgodziła się z nim. Czekała na następne pytanie i nie pomyliła się.
-Skoro rzuciłaś ten czar
to powinnaś potrafić go zdjąć.
-Mistrzu, owszem mogę,
ale to nie pomoże Cereshowi. Wy, Mistrzowie, koncentrujecie się nie na tym, na
czym powinniście. Chcecie ściągnąć z Ceresha zaklęcie, które na niego rzuciłam.
Nie zastanawiacie się co się stanie jak to uczynicie. Uwolnicie całą jego moc.
A tym samym ściągnięcie śmierć na niego i na tych, którzy będą się znajdować w
zasięgu jego rozszalałej mocy.- powiedziała trochę poirytowanym tonem.
-Nie jestem o tym
przekonany.- Mistrz patrzył ciągle na nią, jakby chciał wyczytać prawdę z jej
twarzy. Jeśli potrafił to niech czyta, ale nie miała zamiaru opuszczać osłon.
Było to za bardzo niebezpieczne dla wszystkich. A dla niej najmniej. Była
poważna. Musiała być. W końcu udawała kogoś kto w pełni kontroluje emocje, a co
najważniejsze swoją moc. Na Zapomnianego! Jak bardzo chciała nakrzyczeć na nich
wszystkich. Ale już jako dziecko nauczyła się cierpliwości.
-Jeśli nie jesteście o
tym Mistrzu przekonani, to mi się nie uda nakłonić was do zmiany zdania.-
stwierdziła tylko. Nie skończyła jednak na tym.- Ale to nie oznacza, że macie
rację. Chcę tylko poinformować was, że jutro rano pójdę do pomieszczenia, gdzie
przebywa Ceresh i obojętnie czy mnie wpuszczą czy nie, wejdę tam i zrobię to co
chcę uczynić od prawie dwóch tygodniu. A chcę spróbować mu pomóc. Skoro wy nie
potraficie tego zrobić, to może mi się uda.- wiedziała, że nie są to takie, słowa,
w jakich powinno zwracać się do Mistrza, ale musiała to powiedzieć. Uprzedziła
ich. A co zrobią z tą przestrogą to już ich problem. Szary Wilk nic nie
odpowiedział. Zerknęła na świecę. Pół miarki do północy. Czas wracać do komnat
Mistrza Zwyczajów. Skłoniła w milczeniu głowę przed Mistrzem i wstała. Nie
odwzajemnił gestu. Cóż, jej nie zależało na uprzejmościach, szczególnie tych
nieszczerych. Nic nie mówiła. Zmrok też milczał. Nie było nic więcej do
powiedzenia. Powoli odeszła. Pozbierała szybko swoje rzeczy. Popatrzyła na
gotową pracę zbiorową dla Mistrza Jana. Sama zajmowała się tym, ponieważ
ostatnio ani Rena ani Dan nie mieli głowy do nauki. Ich myśli były zgoła
zaprzątnięte czym innym. I nie była to na pewno jej skromna osoba. Kolejny
problem.
-Pilnujesz mnie?-
zapytała szeptem, widząc Zmrok. Nie chciała, żeby usłyszał ją Szary Wilk.
Varg tylko pokręcił
lekko łbem na znak przeczenia. Nie mógł wykonywać wszystkich ludzkich gestów,
ale ten akurat udawał mu się. Szedł tuż przy jej boku. Już prawie dochodziła do
drzwi, kiedy usłyszała jakiś głos za sobą.
-Przyjdź tutaj za miarkę
na świecy. Porozmawiamy wtedy.-
Ale kiedy się odwróciła,
to nie zobaczyła nikogo. Popatrzyła pytająco na Zmrok. Ten jednak nic nie
powiedział. No tak, niczego innego się nie spodziewała. Głos należał do Szarego
Wilka.
-Chodźmy
już.- to Zmrok postanowił przerwać milczenie, które
zapadło między nimi.- Przecież wrócimy tutaj za miarkę na świecy.
-A skąd
masz tę pewność. Ja nie jestem pewna kto to powiedział, więc nie mam zamiaru
przychodzić.- powiedziała w myślach do niego. Chociaż i tak
przyznała sama przed sobą, że ma ochotę pojawić się w bibliotece za miarkę i
dowiedzieć się, co jej chciał powiedzieć Szary Wilk.
-Czasami
zachowujesz się jak dziecko.- w głosie Zmroku, pojawiło się
zniecierpliwienie. Jak zawsze kiedy się z nim nie zgadzała, a on uważał że
racja jest po jego stronie.
-Przecież
cały czas traktujesz mnie jak dziecko, a jednak chcesz żebym zachowywała się
jak dorosła. I kto tu jest niekonsekwentny?-
powiedziała szybko. Szybko ruszyła w stronę drzwi. Zostawiła je za sobą
otwarte, tak żeby Zmrok nie musiał się męczyć z ich otwieraniem. Ale widocznie
nie był jej wdzięczny za troskę, bo jak tylko ją dogonił, to znowu zaczął
mówić.
-Traktuję
cię jak dziecko, bo tak właśnie się zachowujesz. Wykłócasz się o byle co, a mi
się nie podoba perspektywa, wychowywania ciebie. To zadanie twoich rodziców. A
swoją drogą jestem ciekawy gdzie oni są. Okropnie ciebie wychowali i ...
-Zamilcz.- powiedziała
bardzo cicho, ale na głos. Stanęła w miejscu. Nic nie mówiła do tej pory ani
Ziu ani Zmrokowi o swoich rodzicach, bo sama nie wiedziała wiele, a wolała
zachować tę wiedzę tylko dla siebie. Może gdyby inaczej się zachowywali, gdyby
inaczej ją traktowali... ale nie, oni woleli grać rolę wszystkowiedzących. Byli
teraz jej jedyną rodziną, ale to nie oznaczało, że nie ma przed nimi tajemnic.
Owszem miała. Ale to nie dawało prawa Zmrokowi do mówienia takich rzeczy. Ona
nie osądzała ani jego. Nic o nim nie wiedziała, więc wolała milczeć. Ale on tak
nie postępował. Nie pozwoli obrażać swoich rodziców! Odwróciła się do Zmroku.
Patrzył na nią nic nie mówiąc. Widocznie postanowił potraktować serio jej
słowa. I dobrze, bo nie żartowała. Nagle coś przykuło jej uwagę. Tak jakby coś
usłyszała. Zaczęła nasłuchiwać. Przyłożyła palec do ust, nakazując również
vargowi milczeć. Co też to mogło być? Nagle przebudziły się w niej jakieś
niedobre przeczucia.
Byli sami na korytarzu
wewnątrz Granitowego Wierchu. Jednak już nieraz przytrafiały jej się tutaj dziwne
rzeczy, więc lepiej być ostrożnym. Zmrok tak jak ona zaczął nasłuchiwać. Coś
było coraz bliżej. Czuła to. Gdzieś na samym dnie jej świadomości coś się
pojawiło. Jakiś szmer. Zaczęła go nasłuchiwać. Chciała wiedzieć, co chce jej
powiedzieć. A może nie powinna tak się starać? Może to coś złego? Nie, musi
zaryzykować. Najważniejsze to zażegnać niebezpieczeństwo. Miała wrażenie, że
kiedyś już coś takiego jej się przydarzyło.
-....szoooo-
Nagle usłyszała coś, co
przypominało tchnienie wiatru. Ale przecież wewnątrz Granitowego Wierchu nie
było wiatru, to dlatego czuła się tutaj jak w klatce. Wszędzie tylko czerń
kamienia i sztuczne światło magiczne. Przytłaczające labirynty korytarzy,
mających wiele poziomów. Nie mógł to być wiatr... więc na Zapomnianego, co to
mogło być? Popatrzyła znowu na Zmrok, jednak on nadal nasłuchiwał.
-Ciszzzooooo-
Tym razem usłyszała
swoje imię. Zdrętwiała. Nie podobało jej się to. Zawsze jak ktoś wymieniał jej
imię, zanosiło się na coś niedobrego. Opanowała natychmiastową chęć ucieczki.
Jeszcze nie. Najpierw musi się dowiedzieć kto ją wzywał.
-Niebezpieczeństwooo....
Głos prawie niknął. O
jakie niebezpieczeństwo mogło chodzić? Rzuciła swoje książki i torbę na ziemię.
Widocznie coś w Granitowym Wierchu uniemożliwiało temu czemuś przekazanie jej
wiadomości. Jeśli coś ostrzega ją przed niebezpieczeństwem, to warto tego
czegoś posłuchać. Nagle w jej myślach pojawiło się jedno słowo. Pułapka. Tam w
bibliotece zastawiono pułapkę, ale nie na nią, nie tym razem. W
niebezpieczeństwie był....
-Uciekaj!-
to Zmrok krzyknął. Poczuła jak jego głos odbija się w jej głowie, wywołując
ból. W jej umyśle kołatała się tylko jedna myśl. Uciekać. Nie zastanawiała się
nad tym. Polecenie było krótkie. Nie mogła mu się przeciwstawić. Było zbyt
potężne. Zaczęła biec. Nawet nie obejrzała się za siebie. Kiedy oddaliła się na
kilkadziesiąt metrów, nagle zatrzymała się. To Zmrok zmusił ją do ucieczki.
Wykorzystał swoją moc mówienia w myślach, żeby zmusić ją do ucieczki... Ale ona
nie była tchórzem. Zresztą łatwiej będzie im walczyć razem a nie osobno,
oczywiście zakładając, że mieli przeciwko czemu walczyć. Ruszyła więc z
powrotem. Nie było to łatwe. Miała wrażenie, że musi walczyć z własnym umysłem.
Jej głowa chciała, żeby uciekała. Nie, nie chciała. Ona, Cisza, nie chciała
uciekać. Chciała pomóc. Spróbowała biec, jednak nie udawało jej się to.
Zataczała się od jednej ściany korytarza do drugiej. I tak dojdzie tam, gdzie
chciała. Nie wiedziała, jak długo trwało zanim w końcu znalazła się w miejscu,
gdzie ostatnio widziała Zmrok. Nie było go tutaj. Przymknęła oczy. Musiała się
skoncentrować. Musiała go odnaleźć. Wykorzysta do tego ich więź. Zobaczyła go
prawie natychmiast. Właśnie biegł do biblioteki. Tam był Szary Wilk. To on był
celem. Poczuła przerażenie. Dopóki niebezpieczeństwo groziło tylko jej, to nie
bała się, ale kiedy stawką było cudze życie, zaczynały pojawiać się
wątpliwości. Ale najpierw musiała przezwyciężyć nakaz Zmroku. Udało się po
kilkunastu uderzeniach serca. Zaczęła biec.
Zmrok w tym momencie
zamknął przed nią swój umysł. Nigdy jeszcze tego nie robił. Poczuła jak po jej
plecach przechodzi dreszcz przerażenia. Właśnie kogoś zabijał i nie chciał,
żeby czuła to samo co on. Teraz brała nad nim górę zwierzęca część. Szybciej...
Na szczęście nie była daleko od biblioteki. W końcu dopadła do drzwi. Były
zamknięte. Zaczęła w nie uderzać. Raz. Drugi. Trzeci. I nic. Nadal były
zamknięte. Była za słaba. Rozejrzała się dookoła siebie szukając pomocy. Co też
tam mogło się dziać w środku? I dlaczego nie pojawił się nawet jeden Mistrz ani
uczeń, aby im pomóc. Przecież musieli coś usłyszeć. Musiała coś zrobić. Co
zrobić? Nie mogła przenieść się do środka, ponieważ tego typu czary nie
działały wewnątrz Granitowego Wierchu. To było jedno z zabezpieczeń. Zmrok
nadal pozostawał poza jej zasięgiem. Oczywiście. Może przecież rozwalić te
drzwi. Pamiętała co się stało z lustrem. To samo może przecież zrobić z
drzwiami. Przywołała swoją złość i bezsilność. Wpatrywała się w drzwi. I nic.
Poczuła jeszcze rozgoryczenie i przywołała moc. Drzwi pękły na dwoje. Mogła
przejść. Szybko przecisnęła się przez szparę. Poczuła, że kręci się w jej
głowie. Zatoczyła się. To nie byłą zwykła reakcja na przejście przez drzwi.
Miała kłopoty z otworzeniem oczu. Kiedy w końcu to zrobiła, nie mogła uwierzyć
w to ukazało się jej oczom.
Nie była już w
bibliotece. To była Wielka Sala w Mieście Korony! Ale jak? Co to za czary? Nie
miała jednak czasu zastanawiać się nad tym. Musiała pomóc. Zmrok właśnie rzucał
się do gardła jakiemuś mężczyźnie, żeby dać Szaremu Wilkowi czas na rzucenie
czaru. W sali było wiele osób. Przeważali magowie ciemnej strony mocy. Szybko
rozejrzała się dookoła. Znajdowała się najdalej od całego zamieszania. Nikt
jeszcze jej nie zauważył. Szary Wilk i Zmrok walczyli z ośmioma magami. Ale to
nie wszystko. Byli otoczni przez łuczników. I chyba o tym nie wiedzieli. Gdzieś
poza zasięgiem jej wzroku znajdował się ktoś jeszcze. Czuła go, ale nie
wiedziała kim on jest. To on dowodził. A miał jeden cel. Zabić. Czuła, że zaraz
da rozmaz łucznikom, żeby strzelili do Mistrza i varga. Przywołała podwójny
wzrok. Tak jak myślała Szary Wilk nie miał osłony przeciwko zwykłemu orężu. Nie
zdążył przywołać osłony. A więc ona zabezpieczy mu plecy. Zmrok właśnie
rozszarpał gardło jednego z mężczyzn. Przynęty...
Zaczęła szukać mocy
wokół siebie. Nie chciała jeszcze teraz korzystać z własnej. A wokół było pełno
mocy, zamkniętej w różnych przedmiotach obok magów. Chcieli skorzystać z mocy,
którą tam zmagazynowali. Ale ona ich ubiegnie. Uśmiechnęła się krzywo. Złośliwie.
Dotknęła kamienia, z którym się nie rozstawała. On jej pomoże zapanować nad
mocą. Było jej przecież za dużo dla jednej osoby. Zamknęła oczy. Ujrzała
wyraźniej świat Cieni i Mocy. Zaczęła wyciągać z nich moc. Tak jak oni zrobili
to z czarami, które miały unieść chłopców i uniemożliwić im powrót na ziemię.
Wiedziała, że to byli oni. Skorzysta z tego, czego się od nich nauczyła.
Uwolniona moc była ogromna. Przyciągnęła ją do siebie. Zauważyli ją.
-Strzelać!
To był rozkaz skierowany
do łuczników. Ale ona wiedziała, że taki padnie. Czar był już gotowy. Puściła
kamień i otworzyła oczy. Zajaśniała wokół przez moment moc, jak uaktywniała
osłonę. Strzały natrafiły na niewidzialną barierę. Zrobiła lekki ruch ręką i
strzały opadły na ziemię. Mogła odwrócić ich tor lotu i spowodować, że
trafiłyby w tych, którzy je wystrzelili. Ale nie chciała ich śmierci. To były
tylko pionki. Dopiero teraz Zmrok i Szary Wilk zobaczyli ją.
-Miałaś
uciekać.- usłyszała pełen pretensji głos varga. Nie
odpowiedziała jednak. No bo co miała powiedzieć. Że nie uciekła, bo chciała
pomóc? Nie będzie się przed nim tłumaczyć. Zaczęła powoli iść do przodu.
Natomiast Zmrok z Mistrzem cofali się.
-Strzelać bez rozkazu!
Padła kolejna komenda.
Strzały posypały się na nich. Jednak tak jak ich poprzedniczki utkwiły w
niewidzialnej osłonie, a potem wystarczał lekki ruch jej rąk i opadały na
posadzkę z brzdękiem. Wiedziała, że nie powinna ruszać dłońmi, ale tak było jej
łatwiej. Prawdziwe czary, najpotężniejsze zaklęcia rzuca się bez najmniejszego
ruchu. Ona jednak jeszcze tego nie potrafiła do końca. Musiała też cały czas
wzmacniać osłony przeciwko strzałom. Zużywała do tego coraz więcej mocy
zabranej magom z ich przedmiotów. Dobrze, że przezornie rzuciła osłonę także na
siebie, ponieważ w nią również mierzono. Ale bezskutecznie. W końcu stanęła
obok Zmroku i Szarego Wilka. Nic nie mówili. Łucznicy w końcu zaprzestali
strzelania. Widocznie skończyły się im strzały. Nie zaczęli jednak natarcia.
Magowie cofnęli się do tyłu. Wolna przestrzeń się powiększyła. Dzieliła ich
teraz od siebie połowa długości sali. Doskonała odległość do rzucenia jakiegoś
potężnego czaru. Zobaczyła, że Szary Wilk ma już gotowe zaklęcie. Nie potrafiła
go rozpoznać.
-Można?- zapytał ją.
Przez chwilę nie rozumiała o co pyta. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie
sprawę, że on nie wie, czy może rzucić czar. Widocznie obawiał się, że jej
osłona działa dwustronnie, czyli że żaden czar nie może się do nich przedostać,
ale też oni nie mogą nic zrobić. Kiwnęła przyzwalająco głową. Po chwili w sali
rozpętało się piekło. Mistrz wezwał Wielki Ogień. Ona nigdy nie odważyłaby się
na coś takiego. Ten czar był bardzo trudny do opanowała. W każdej chwili mógł
się wymknąć spod panowania tego, kto go rzucał. Jednak Szary Wilk panował nad
ogniem. Musiał posiadać potężny dar wzniecania płomieni i czerpać z żywiołu
ognia. Poczuła ukłucie zazdrości. Ona co najwyżej rzucić czar ognia. Zewsząd
otaczały ich płomienia. W tym momencie Cisza poczuła, że właśnie jest północ.
Nie słyszała bicia dzwonu. Odwróciła się mimowolnie do tyłu. Tak jak się
spodziewała nie było pękniętych drzwi. Te, które zobaczyła były w całości. Nie
było też na nich znaku po czarze, zamknięto przejście do świątyni. Jeden z
magów przywołał w tym momencie coś. W ogniu pojawiły się jakieś postacie. To
nie byli ludzie. Nie mieli uczuć. Szli jednostajnym krokiem nic sobie nie
robiąc z szalejących płomieni.
-A niech to. Ożywieńcy.-
Szary Wilk nie wyglądał na zadowolonego. Wstrzymał ogień. Nagle zniknął, jakby
go nigdy nie było. Tylko spalony dywan i niektóre sprzęty wskazywały na to, że
był tutaj Wielki Ogień. Cisza próbowała przypomnieć sobie, co wiedziała o
ożywieńcach. Miała doskonałą pamięć. Naraz zobaczyła przed oczami stronę w
jednej z ksiąg.
Ożywieńcy - stworzenia przywoływane przez magów
ciemnej strony mocy. Są to ciała ludzi, w których nie ma duszy. Może pokonać
ich tylko stal. Są odporni na większość zaklęć. Ten kto zostanie zraniony przez
ożywieńca, nigdy nie zazna spokoju. Już zawsze będzie pragnął śmierci. Ran
zadanych przeklętym orężem nie można wyleczyć. Pozostaje do końca życia. Nie są
znane przypadki przeżycia więcej niż dwóch lat od zranienia.
Świetnie. Szczególnie,
że nie miała przy sobie żadnej broni, nie licząc kilku sztyletów do rzucania.
Były za krótkie, żeby walczyć nimi wręcz. Nie mogła ryzykować zranienia. A
ożwywieńcy trzymali w swoich rękach długie sztylety. Niedobrze. Byli coraz
bliżej.
-Macie jakieś pomysły?-
zapytała głośno.- Bariera ich nie powstrzyma.- wiedziała, że nie powinna tak
mówić do Mistrza, ale nie był to odpowiedni czas na uprzejmości.
-Broń. Potrzebna nam
jest broń.- Szary Wilk powiedział to bardzo cicho. Prawie niesłyszalnie.
Popatrzyła na niego. Zauważyła, że próbuje przywołać jakiś miecz. Ale miał za
słaby dar przenoszenia. Ale ona miała silniejszy. Znowu zamknęła oczy. Będzie
jej łatwiej się skoncentrować jak nie będzie widzieć idących ku nich
ożwywieńców. Musi przywołać swoją broń. Jeśli miała umrzeć zabita przez wytwory
jakiegoś maga, to z bronią elfów w ręce. Szybko zaczęła przemierzać odległość
dzielącą ich od świątyni. Odnalazła swój pokój. Tam był miecz wykuty specjalnie
dla niej przez elfów. Ale miała również inny miecz, który podarował jej
Fechmistrz. Znalazła oba miecze. Zaczęła je ciągnąć do siebie. Nie mogła teraz
wykorzystać swojej mocy magicznej. Musiała polegać na darze. Gdyby miała więcej
czasu na przygotowania, to mogłaby dokonać przeniesienia mocy, ale nie miała
czasu. Musiała zrobić to natychmiast. Zmówiła szybką modlitwę do Zapomnianego i
ciągnęła nadal. Poczuła jak robi się coraz słabsza. Niedobrze. Jak tak dalej
pójdzie, to nie będzie miała sił do walki. Ale to była jedyna droga, żeby
zdobyć broń. Żeby dokonać przeniesienia, to musiała dokładnie wiedzieć jak broń
wygląda i gdzie się znajduje. Widziała, że mają broń łucznicy, ale nie
wiedziała jak ona wygląda. Ciągnęła dalej. Dla niej były to całe miarki, ale
tak naprawdę nie minęło więcej niż kilka uderzeń serca i trzymała w dłoniach
dwa miecze.
-Proszę.- powiedziała do
Szarego Wilka. Popatrzył na nią ze zdziwieniem, kiedy wręczyła mu miecz. Sama
zostawiła sobie ten zrobiony przez elfy. Zresztą on nie mógłby go nawet
dotknąć. Nic nie powiedział. Bez słowa wziął od niej broń. Poczuła, że nie
podoba mu się sytuacja, kiedy uczennica potrafi zrobić coś, czego on nie umie.
Nie potrafiła oddzielić się od uczuć, które do niej od niego docierały. Gdyby
stworzyła osłonę przed Mistrzem albo przed Zmrokiem, nie mogłaby im pomóc,
gdyby zaszła taka potrzeba. Przewiesiła pochwę z mieczem przez plecy. Zrobiła
to płynnym ruchem. Potem tak samo płynnie wyciągnęła miecz. Zajaśniało ostrze.
Pojawiły się na nim runy. Usłyszała cichą melodię. Pieśń... Nie potrafiła
jednak jej rozpoznać. Była za cicha. Szary Wilk znowu popatrzył na nią ze
zdziwieniem. Rozpoznał ostrze wykonane przez elfów. No cóż, on musiał się
zadowolić zwykłym. Od ożywieńców dzieliło ich już tylko kilka metrów.
-Ciszo, przykro mi,
ale nie mogę wam teraz pomóc. Nie mogę ich dotknąć, tak samo jak wy.- to
Zmrok w końcu coś powiedział. Usłyszała gniew w jego głosie. Nie był on jednak
skierowany do niej, ale dotyczył jego słabości.
-Pilnuj osłon.-
odpowiedziała. Miała nadzieję, że zrozumie, bo nie miała czasu tłumaczyć. Nie
potrafiła jeszcze równocześnie walczyć i trzymać osłony przeciwko magii i orężu
ludzi.
-Dobrze.
Varg zrozumiał. Stanął
właśnie za nimi i zaczął przejmować osłonę. Miał w sobie potencjał maga,
chociaż z niego nie korzystał, więc mógł to zrobić. Dobrze. Mogą więc walczyć.
Zatoczyła półokrąg mieczem. Jak nim ruszała pojawiła się lekka smuga.
Doskonale. Ożywieńcy nie przekroczą tej granicy. Nie zrobią krzywdy Zmrokowi.
Szary Wilk właśnie stanął obok niej. Czekał. Zaraz się zacznie. Oby tylko nie
zostali ranni. Nie miała zamiaru umierać w okropnych mękach przez najbliższe
dwa lata. Czas zaczął jej się niemiłosiernie dłużyć. Zmówiła krótką modlitwę do
Zapomnianego. W końcu ożywieńcy znaleźli się w zasięgu jej broni. Uderzyła w
pierwszego. Rozsypał się w proch. Nie spodziewała się tego. Szybko jednak
otrząsnęła się ze zdziwienia. Musiała. Drugiego trafiła tak samo łatwo jak
pierwszego. Nie potrafili się bronić. Miecz elfów zajaśniał jeszcze mocniej.
Pieśń zaczęła być głośniejsza. Zauważyła, że Mistrz też walczy. To dobrze.
Ożywieńcy nacierali. Nie było czasu na finezję. Musieli zamienić się w to czym
byli, w proch. Nie widziała jak długo trwała walka. Zadawali ciągle ciosy.
Miała wrażenie, że miecz dodaje jej sił. Wydawało się, że stworów jest coraz
więcej zamiast coraz mniej. Szary Wilk był coraz słabszy. On nie miał miecza
wykutego przez elfy.
-Padnij!
Ktoś wydał nagle komendę
za ich plecami. Nie zastanawiając się upadła na ziemię. Tam gdzie stała jeszcze
przed chwila przeleciały sztylety. Nie potrafiła ich zliczyć. Na pewno było ich
więcej niż trzydzieści. Każdy z nich dosięgnął celu. W tym samym momencie Szary
Wilk znowu wezwał ogień, który do tej pory czekał uśpiony. Wszędzie pojawiły
się płomienie. Nie było już ożywieńców. Zostali tylko magowie. Ogień
uniemożliwił im ponowne wezwanie stworów. Tylko raz można przeprowadzić
ożywieńców przez Wielki Ogień w ciągu jednej nocy. Za drugim razem stwory
zwrócą się przeciwko temu, kto ich wezwał. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto im
pomógł.
-Łączy nas więź, więc
przybyłem.- powiedział jej Mistrz uśmiechając się lekko. Poczuła jak ten
uśmiech dodaje jej otuchy. Jak powoduje, że zaczyna czuć się pewniej. Zmrok
nadal stał za nimi i podtrzymywał osłony. Przejęła je od niego. Patrzyła ze
zdziwieniem na Mistrza. Teraz z rozwianymi przez przyzwaną moc włosami i
jaśniejącymi brązowymi oczami, wyglądał jak ktoś bardzo niebezpieczny. Gdyby
nie wiedziała, że to on, to mogłaby go wziąć za kogoś innego. Jednak aury mocy
nie nożna było podrobić i stąd wiedziała, że to jest Mistrz Zwyczajów. Przeszła
obok niego. Nic nie powiedział. Podeszła do Zmroku. Położyła rękę na jego
głowie.
-Wszystko dobrze? Nic ci
się nie stało?- zapytała go cicho. Varg jednak nic nie odpowiedział. Był bardzo
słaby. Podtrzymywanie osłon nadwyrężyło jego siły bardziej niż się tego
spodziewała. Ale nie potrzebował pomocy uzdrowiciela. Jak odpocznie to dojdzie
do siebie. Skoro wszystko było z nim w porządku, to mogła wrócić do Mistrzów.
Na pewno będą potrzebowali jej pomocy.
-Nie ruszaj się z
miejsca.- to Szary Wilk powiedział do niej. Nawet się nie odwrócił. Posłusznie
wykonała polecenie. A raczej rozkaz. Mistrzowie coś planowali. Chcieli chyba
pokonać magów. Nie wiedziała, jaki mają zamiar rzucić czar i czy kiedykolwiek
już razem współdziałali. Nie lubiła bezczynności. Jednak to nie była jej walka.
Zauważyła, że nadal ściska w dłoni miecz. Włożyła go z powrotem do pochwy i
czekała na rozwój wypadków. Jej jedynym zadaniem na razie było podtrzymywanie
osłon. Wreszcie coś się zaczęło dziać. Szary Wilk wstrzymał ogień. Nie odwołał
go, po prostu nakazał mu zatrzymać się w miejscu i czekać na jego dalsze
rozkazy. Kiedy to robił, Mistrz Zwyczajów rzucił swoje zaklęcie. Wezwał
powietrznego orła, żeby zaatakował tamtych. Magiczny ptak z okrzykiem bojowym
wzbił się pod sam sufit i zaczął pikować na magów. W tym samym czasie jej
Mistrz przeniósł ich bliżej magów. Kilkanaście metrów do przodu w ułamku uderzenia
serca. Poczuła mdłości. Nie lubiła nagłego przenoszenia. Szczególnie kiedy
podtrzymywała osłony. Powinien ją ostrzec. Z trudem utrzymała swoje zaklęcie.
Teraz znajdowali się może dwadzieścia metrów od magów, albo niewiele więcej.
Orzeł spadał na jednego z nich. Szpony miał wychylone do przodu. Cisza zamknęła
oczy. Nie będzie dobrze. Wiedziała, że nie był to odpowiedni atak. Mistrz się
pomylił. Nawet mając zamknięte oczy zobaczyła błysk. A potem usłyszała wrzask
bólu ogromnego białego ptaka. Wzdrygnęła się czując jego cierpienie. Otworzyła
oczy. Mistrz Zwyczajów zachwiał się. Upadłby, gdyby Szary Wilk do niego nie
podskoczył i go nie podtrzymał. Orzeł leżał na podłodze, zwijając się z bólu.
Cierpiał. Nie mogła znieść jego bólu. Przecież to tylko stworzenie, które
musiało zaatakować, ponieważ tak właśnie działał czar. Nie mogło się wycofać.
Po chwili zauważyła, że na ziemi leży też jeden z magów. Widocznie on wziął na
siebie uderzenie ptaka. To on musiał stworzyć osłony, w które uderzył orzeł. A
to oznaczało, że reszta nie ma teraz ochrony przed zwykłymi atakami. Żałowała,
że nie miała łuku. Żeby rzucić sztyletami też było trochę za daleko. Odrobinę
za daleko. Ale nie mogła wyjść z osłony, którą stworzyła, ponieważ wtedy byłaby
niechroniona tak samo jak magowie. Znowu dotarła do niej fala bólu ptaka. Żył.
Ale niedługo umrze, jeśli nikt mu nie pomorze. Mag był martwy. Osłony które
wzniósł jako ochronę uwolniły moc do wewnątrz, uderzając w swojego twórcę.
Zachwiała się, kiedy na nowo dotarło do niej cierpienie orła. To nie był ból
zwykłego bezrozumnego zwierzęcia. To stworzenie myślało. Popatrzyła na Mistrza
Zwyczajów. Nadal nie potrafił samodzielnie utrzymać się na nogach. Dlaczego
Mistrz tak zareagował na zderzenie ptaka z osłonami? Przecież powinien się tego
spodziewać. A nie był empatą, żeby odczuć ból i śmierć. Musiał być w jakiś
sposób związany z orłem i teraz cierpiał tak samo jak to stworzenie.
-Podtrzymuj osłony.-
powiedziała do Mistrza Szarego Wilka. Miała nadzieję, że się mu to uda. Ale nie
mogła zlecić tego Zmrokowi, był za bardzo osłabiony. Wiedziała, że może mieć
kłopoty z przejęciem jej czaru. Poczekała więc aż się przyzwyczai do jego
brzemienia. Nie trwało to jednak długo. Wiedziała, że kiedy z własnej woli
oddaje mu ten czar, to równocześnie pozwala mu na wejrzenie w swoje myśli.
Musiała jednak zaryzykować i wierzyć, że nie złamie zasad, które stworzyli sami
Mistrzowie. Na razie nic takiego nie czuła. W końcu przejął osłonę nad sobą,
drugim Mistrzem i osłabionym vargiem. Ona oddzieliła się od tej ochrony.
Musiała być wolna od takich czarów, żeby działać. W końcu miała dar
uzdrawiania, a to zobowiązywało. Wiedziała, że to co chce zrobić, nie jest
dobrze przemyślane. Ale nie miała innego pomysłu. Zanim ktoś zdołał ją
powstrzymać, zaczęła szybko biec w stronę magów. Usłyszała w głowie jęk
protestu Zmroku, lecz nie mógł jej powstrzymać. Nie miał wpływu na jej
postępowanie. W oczach stojących przed nią magów pojawiło się zdziwienie. Nie
rozumieli jej postępowania. Jeszcze. Na razie nie obchodzili jej. Ważny był
orzeł. Cierpiące zwierzę, które niszczyło jej osłony przeciwko uczuciom... i
czyniło ją bezbronną. Zanim cokolwiek zrobi z magami najpierw musi pomóc
ptakowi. Inaczej zwariuje. Oszaleje. Orzeł.... musiała się dostać do orła.