Wykleci - Granitowy Wierch


Go to content

Rozdzial XVI

Ksiazka > Rozdzial 15-23

Rozdział pierwszy Elf

Rozdział szesnasty              Ożywieńcy

 

 

 

Przez chwilę nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Najpierw poczuła zimno ciągnące od podłogi. Niczego nie widziała. Tylko ciemność... przecież musi coś widzieć. Musi! Zaczęła głęboko oddychać. Nie pozwoli panice zapanować nad sobą. Skorzystała z technik uspokajających, które zdawałoby się, że wieki temu pokazały jej duchy uzdrowicieli. Kiedy już się  opanowała, poczuła spojrzenia spoczywające na niej. Większość z nich oczekiwała na oznaki śmierci. Tych rozczaruje. Ujrzała pulsujący świat Mocy i Cieni. Dziwne. Powinna czuć ból. Jednak nic ją nie bolało. Jedna z sylwetek przyciągała ją do siebie. To był starzec w bieli. Nie odbierała za dobrze myśli i uczuć zebranych wokół niej ludzi. To była kolejna myśl, która ją zdziwiła. Nie wiedziała jak długo trwało, zanim w końcu ujrzała świat rzeczywisty. Najpierw jednak sprawdziła osłony. Działały tak jak zawsze. Ktoś musiał więc jej pomagać. Ziu... Tak. Ziu musiał tutaj być. Zaczęła go szukać i w tej samej chwili poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.

- Wszystko będzie dobrze.- usłyszała jego głos. Widocznie został zaalarmowany przez zdarzenia na dziedzińcu i postanowił jak najszybciej wrócić. To on stworzył dodatkową osłonę wokół niej, tak żeby nie zalewały ją uczucia innych. Ale to nie on spowodował, że nie było bólu. Wiedziała, że nie posiadał takiej umiejętności. Więc kto? W końcu go zobaczyła. Myślała, że on był tylko snem. Ogromne stworzenie wielkości kuca o czarnej sierści przyglądało jej się żółtymi oczami. Wyglądało na tak samo inteligentne jak ona jeśli nie bardziej. Więc to nie był sen... Miała ochotę jęknąć.

- Tak to ja.- usłyszała w swojej głowie głos varga. Szczerze mówiąc spodziewała się właśnie takiej odpowiedzi. Nie miała sił, żeby cokolwiek odpowiedzieć. – Od dzisiaj często będziemy rozmawiać ze sobą.  Potrafię czytać w twoich myślach, a ty w moich w dowolnym momencie, chyba że specjalnie wzniosę osłonę. Ale zrobię to tylko wtedy, kiedy będę chciał być sam z własnymi myślami. To oczywiście też dotyczy Ciebie. - głos varga był niski i lekko chrapowaty. W tonacji przypominał trochę wycie. Ale nie był niemiły. – Zapomniany dał mi dar uzdrawiania, co nie jest częstą umiejętnością wśród mojego plemienia. Pomagam tobie przezwyciężyć skutki nadużycia mocy. – odpowiedział na pytanie, które pojawiło się w jej głowie. Czuła się niepewnie. Tak jakby nagle ktoś wszedł do jej głowy i powiedział, że będzie tam już zawsze, więc musi się do tego przyzwyczaić. Dlaczego nie przyszedł do Ceresha? Przecież on bardziej potrzebował pomocy.

- Moja Starszyzna uznała, że nie poradzisz sobie bez dodatkowej ochrony, pewnego zabezpieczenia, kiedy będziesz używała Wielkiej Mocy, tak jak przed chwilą. My vargi nieczęsto łączymy się więzami w sercu z ludźmi. Obecnie takich par jest tylko osiem, my będziemy dziewiątą. To niewiele. Nikt mnie do tego nie zmusił. Sam tego chciałem. Kiedy Grot spotkał Ciebie po raz pierwszy przekazał Starszyźnie, że może warto by było zastanowić się nad kolejną więzią w sercu. No i zastanowiliśmy się. Teraz nie cierpisz, ponieważ ja wykorzystuję moc uzdrawiania. Żaden z twoich Mistrzów nie mógłby Ciebie dotknąć. Tylko ja i Ziu możemy to zrobić. Ponieważ my wiemy kim jesteś i chcemy tobie pomóc. Pomóc tak jak potrafimy najlepiej. Rozumiesz?

Przez chwilę spróbowała zastanowić się nad tym, co usłyszała. Nie potrafiła jednak. Była za bardzo zmęczona. Mimo że nie czuła takiego bólu jak ostatnio, nie miała nawet siły na podniesienie się z podłogi, nie mówiąc nawet o dokładniejszym zrozumieniu słów varga. Ale jedno było pewne. Zmrok nie chciał zrobić jej krzywdy. Chciał jej pomóc i chociażby za to powinna być mu wdzięczna. I była. A jeśli wiązało się to z jakimiś więzami w sercu, to cóż, musi podjąć takie ryzyko. Więzi w sercu... gdzieś już to słyszała. Westchnęła z niecierpliwością. Nie lubiła być tak bardzo uzależnioną od innych. Czuła jak Ziu i Zmrok martwią się o nią, ale uczucia mistrzów nie docierały do niej.

-Rozumiem.- odpowiedziała cicho do Zmroku. Ucieszył się. Czuła to. Zdała sobie w tej chwili sprawę, że wokół niej zaczyna być tłoczno. Nie była sama i wszystko wskazywało na to, że nie będzie już nigdy. Po pierwsze Ziu, jej smok, potem dwa duchy: Justynian i Spirydion, a teraz jeszcze varg. Nieźle. Wyglądało na to, że mają zamiar kontrolować ją na każdym kroku. Znowu pomyślała o tym, że będzie musiała za to zapłacić. Przecież wszystko ma swoją cenę.

-Tym się nie kłopocz. Już zapłaciłaś swoją cenę ratując tutaj zgromadzonych. Nie musiałaś tego robić a jednak uczyniłaś to. To właśnie była twoja cena. Potem może zostanie ona zwiększona, ale nie masz się czym na razie martwić. Dowiesz się o tym pierwsza.- to znowu był głos Zmroku.

-Czy ty musisz tak dokładnie czytać w moich myślach?- zadała pytanie, nie do końca wierząc, że on je usłyszy.

-Nie potrafię inaczej uzdrawiać.- Odpowiedź jednak nadeszła. Westchnęła ciężko. A jednak czyta dokładnie w jej myślach. Najprawdopodobniej teraz też wie, że nie jest z tego zadowolona. Ale swoją drogą ciekawe kto byłby zadowolony mając zawsze obok siebie cztery sumienia w różnej postaci i własne piąte. Nagle poczuła ból.

-Przepraszam, nie chciałem.- usłyszała przepraszający głos Zmroku. Tak w każdym razie brzmiał. Chociaż wątpiła czy naprawdę było mu przykro. Najprawdopodobniej chciał odwrócić jej myśli od tego tematu. I przypomniał jej o bólu, który może w każdej chwili do niej wrócić.

-Można powiedzieć, że to jest mało subtelne, ale bardzo skuteczne.-

Tym razem to był Ziu. Miała ochotę jęknąć. Dlaczego to właśnie ona musiała słyszeć te wszystkie głosy? Opanowała zniecierpliwienie. Skoncentrowała swoje spojrzenie na twarzach pochylających się nad nią. Mistrzowie na pewno zastanawiają się, kiedy w końcu dojdzie ona do siebie. A leżenie z otwartymi oczami, które nic nie wiedzą, nie było rzeczą zwykłą. W końcu udało jej się dojrzeć ich twarze. Najbliżej niej stał Szary Wilk, potem starzec z vargiem u boku. Następnie Mistrz Zwyczajów i inni. Większość twarzy wydawała jej się znajoma. Szczególnie te, które znajdowały się najbliżej niej. Spróbowała uśmiechnąć się do nich. Jednak jej usta wykrzywiły się tylko w namiastce uśmiechu. Zmęczenie. Nie próbowała drugi raz. Wiedziała, że nie będzie lepiej. Zamiast tego spróbowała się podnieść. Bezskutecznie. Leżała więc dalej. Czuła zimno. A północ?

- Minęła ponad miarkę na świecy temu. Na szczęście tuż przed wybiciem dzwonu wrócił Ziu. Sam nie poradziłbym sobie ze stworzeniem osłon. Gdyby doszedł do ciebie dźwięk, nie udałoby się nam Ciebie uratować A tak jesteś nadal wśród nas.- Zmrok mówił spokojnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem, że dźwięk może zabijać.

Jeszcze raz spróbowała się podnieść. Tym razem pomógł jej Ziu. Usiadła. To było w tej chwili najważniejsze. Mistrzowie odsunęli się od niej o kilka kroków do tyłu, jakby była kimś bardzo niebezpiecznym. Wszyscy oprócz czterech: starca, Szarego Wilka, Fechmistrza i Mistrza Jana.

-Pomogę ci.- Zmrok stanął tuż obok niej. Wydawał jej się jeszcze większy. Położył się na podłodze. Zrozumiała, że ma oprzeć dłonie na jego grzbiecie. Tak też uczyniła. Po chwili varg zaczął się podnosić, a ona trzymając się jego grzbietu też. Ziu podtrzymywał ją pod ramionami. Nie było to łatwe, ale się udało. I to za pierwszym razem. Poczuła dumę.

- Zaprowadzimy ją do pokoju. Musi odpocząć. Najlepiej zapaść w sen na kilka dni. Potem będzie mogła powrócić do zajęć.- powiedział Ziu do mistrzów.

- Musimy ją przesłuchać.- powiedział ze smutkiem starzec. Widocznie była to jakaś stała procedura. Opowiedzieć o zdarzeniach. Najdokładniej jak się potrafi.

- Cisza i tak nie jest w stanie powiedzieć nawet jednego sensownego zdania nie mówiąc już o tłumaczeniu czegokolwiek. Za kilka dni możecie wezwać ją na Radę i wtedy wszystko wyjaśni. Nie ma innego rozwiązania.- Ziu nadal przemawiał w jej imieniu. Widocznie miał to tego prawo. Mistrzowie zgodzili się. Cisza razem ze smokiem i vargiem powoli szła do drzwi. Przerażała ją myśl o drodze jaką ma do pokonania.

- I czy mogę prosić dla niej trochę specjalnej mieszanki ziół na podrażnienie mocą. Pomoże jej to dojść do siebie. I oczywiście trochę bulionu, żeby miała więcej sił.- Ziu postanowił w końcu zachowywać się jak przystało na prawdziwego opiekuna.

- Oczywiście, już idę do siebie po potrzebne zioła.- usłyszała za sobą głos Mistrza Jana. Dobrze, że to on właśnie zaproponował przyniesienie ziół. Nie była pewna czy odważyłaby się wypić cokolwiek przygotowanego przez innego mistrza. Po czasie, który wydawał się nieskończonością, zobaczyła drzwi do komnat Mistrza Zwyczajów. Kiedy tylko podeszła do nich, otworzyły się same. Stanęli w niech Orish i Woken. Czekali na powrót Mistrza. Miała tylko nadzieję, że na nią też. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Woken użył swojej zdolności przenoszenia, żeby umieścić ją w bali z wodą. Gorąca kąpiel dodała jej sił, podobnie jak zioła i bulion przyniesiony przez Mistrza Jana. Położono ją do łóżka. Zmrok był na wyciągnięcie ręki, a Ziu rozsiadł się na jednym z krzeseł i najprawdopodobniej też miał zamiar zostać w jej pokoiku przez tę noc, a potem i następne dni, aż dojdzie do siebie. Oni się o nią martwili. Oni się również o nią troszczyli... Poczuła miłe ciepło. Prawie natychmiast zapadła w sen.

 

 

Pierwsze cztery dni przespała. potem przez kolejne trzy wstawała tylko po to, żeby pójść do toalety, czy żeby wypić kolejną dawkę ziół, albo coś zjeść. Przez spędzała czas na czytaniu ksiąg. Dopiero tydzień przed świętem przesilenia pozwolono jej pójść na zajęcia. Okazało się, że Zmrok ma zamiar nadal towarzyszyć jej na każdym kroku. Nawet wtedy, kiedy brała kąpiel, leżał spokojnie obok balii i czekał aż skończy się myć. Nie wiedziała dlaczego tak robi, a nie miała odwagi, żeby się go o to zapytać. Kiedy raz wspomniała, że nie wypada, żeby patrzył jak się kąpie, odpowiedział, że i tak nie jest w jego guście, że woli samice swojego gatunku. Po tak postawionej sprawie nie miało sensu nadal się wykłócać czy dopytywać dlaczego ją pilnuje. Zresztą była gotowa zgodzić się na wszystko, żeby tylko w końcu pójść na zajęcia. Był to czwarty dzień tygodnia. Za trzy dni uczniowie mieli zacząć powracać do domów na święto przesilenia. W świątyni mieli zostać tylko uczniowie Mistrza Zwyczajów. Raz pozwolono Renie wejść do komnat Mistrza, kiedy Cisza czuła się lepiej. Dowiedziała się, że zezwolono aby Dan spędził u Reny święta. Dziewczyna ubolewała tylko, że kiedy zaproponowała swojemu Mistrzowi, że chciałaby zabrać jeszcze jedną przyjaciółkę i kiedy wymówiła jej imię, to Mistrz wyglądał na przerażonego. Powiedział, że jeśli będzie zadawała mu takie pytania, to nie będzie mogła zabrać nawet Dana ze sobą. Musiała więc ustąpić. Rena przepraszała ją, że się nie udało, że może za rok, pozwolą jej. Cisza i tak była szczęśliwa, ponieważ Rena pamiętała o niej. Oprócz tych odwiedzin, czasami przychodził do niej Konrad albo Dan z Reną. Orish z Wokenem natomiast jej unikali. Nie mogła mieć do nich o to pretensji. Wiedziała, że spędzają dużo czasu z Cereshem. Jej nie pozwolono odwiedzić go, ale teraz, kiedy mogła już chodzić, miała zamiar to zrobić. Nie miała zamiaru pytać o pozwolenie. Po prostu pójdzie tam i nie da się przegonić. Zmrok najprawdopodobniej wiedział o jej planach. Cisza dowiadywała się coraz więcej o vargu. I coraz bardziej się dziwiła. Był niesamowitym stworzeniem. Niechętnie dzielił się z nią swoimi tajemnicami, ale ona się nie poddawała i powiedziała mu, że kiedyś dowie się wszystkiego. Od tamtej pory chętniej już z nią rozmawiał. Ustalili też kilka innych zasad. Nie czytali sobie nawzajem w myślach, tak samo zresztą było już z Ziu. Każdy powinien mieć minimum prywatności. Zmrok towarzyszył jej na każdym kroku. W jakiś dziwny sposób połączył się więzią z jej smokiem, dzięki czemu każde z nich wiedziało co w danym momencie robi pozostała dwójka. Nie udało jej się ukryć przed Zmrokiem ksiąg. Jak się o nich dowiedział, był bardzo zaskoczony, ale w końcu stwierdził, że on nie jest magiem, w każdym bądź razie nie takim magiem jak ona czy inni ludzie i dlatego nie potrzebuje tych ksiąg. Kiedy sięgała po nie, najczęściej leżał znudzony na grubym kocu, który wyprosiła dla niego u Kwatermistrza. Upominał ją tylko wtedy, kiedy uznawał, że już za długo je czyta. Jego stała obecność miała też inny plus. Odkąd go poznała łatwiej znosiła dźwięk dzwonu. Słyszała go, ale nie odbierała jego dźwięku jako ataku, raczej jako tajemniczy szept. Szept a nie krzyk. Postanowiła, że kiedy będzie trochę silniejsza, to odkryje tajemnicę dzwonu. Miała dziwną pewność, że powinna to zrobić przed świętem przesilenia. A skoro wierzyła swoim przeczuciom, to ustaliła, że zrobi to trzy dni przed świętem. Powiedziała o tym Zmrokowi i Ziu. Zgodzili się z nią, że przeczuć powinno się słuchać. Miała też inne przeczycie. Dotyczyło ono Mistrza Szarego Wilka.

- Zmroku, myślę, że powinniśmy kogoś odwiedzić.- powiedziała do zawsze znajdującego się obok niej varga. Stworzenie podniosło na nią niesamowicie żółte oczy. Jeszcze jaśniejsze od tych, jakie miał Woken. Znajdowali się właśnie w wielkiej sali, gdzie jadła podwieczorek. Dzisiaj miała za sobą wyczerpujący dzień. Co prawda zmieniono jej plan i z niektórych zajęć nie miała teraz, ale za to dodano jej inne. Teraz przedpołudnia spędzała a to z uczniami na kapłanów, a to z przyszłymi wróżami czy uzdrowicielami. Ale najwięcej czasu spędzała z przyszłymi bardami i magami. Miała wrażenie, że chcą ją zmusić do używania tylko jasnej strony mocy, że nie chcą jej pozwolić na czary związane z równowagą czy z ciemnością.

- Chyba wiem kogo masz na myśli.- nadeszła prawe natychmiast odpowiedź.

- Nie widziałam go od tamtej pory. Nie odwiedził mnie, kiedy dochodziłam do siebie, ale słyszałam, że pomaga w leczeniu Ceresha.

- Ja też to słyszałem od pewnego smoka.- Zmrok mówiąc to ziewnął szeroko, ukazując ostre zęby. Mógłby bez problemu przegryźć nimi ludzki kręgosłup... Poczuła jak ciarki przechodzą jej po plecach. To nie był strach, raczej poczuła się trochę nieswojo.

- Może jest zajęty?- zapytała cicho, rozglądając się czy nikt nie podsłuchuje ich rozmowy. Ale nie. Każdy był zajęty jedzeniem. Mistrzowie popijali parujące napary z lipy i przegryzali to ciastem z jabłkami. Woken mówił o czymś z przejęciem do Orisha i jeśli dobrze słyszała, tematem były ich zajęcia z podstawy ziół. Postanowiła jednak mówić do Zmroku w myślach, ponieważ będzie mogła wtedy równocześnie zjeść ten przepyszny jabłecznik.

- Chyba czuje się winny, chociaż przecież nie powinien.- kontynuowała rozmowę. Takie mówienie było dla niej już tak naturalne jak zwyczajne.

- To on pozwolił wejść na posiedzenie Rady fałszywemu mistrzowi. Szary Wilk zajmuje się razem z trzema innymi Mistrzami wypatrywaniem niebezpieczeństw w całym Zachodnim Imperium.. Czterech na cztery strony świata, na pewno kiedyś o nich słyszałaś.- Zmrok mówił to niedbałym tonem, ale znała go już na tyle dobrze, że wiedziała, iż kiedy mówi właśnie tak jak teraz, to jest to bardzo ważne.  Rzeczywiście kiedyś słyszała o Strażnikach Stron. Tylko że zawsze obok nich był jeszcze jeden strażnik, który koordynował ich działania.

- Myślałam, że oni już nie istnieją. Ostatnim razem jak o nich czytałam, to było tam napisane, że ich moc osłabła, kiedy zniknęło niebezpieczeństwo pochodzące od ciemnej strony mocy i od Złego. Czyżby pojawienie się ich na nowo to był znak, że zwolennicy...- przez chwilę wahała się czy powinna wymienić imię Złego. Wiedziała, że jak to zrobi, to może go wezwać. Jednak doszła do wniosku, że nie może być to prawdą. Samo imię nie wzywa nikogo. Potrzebna jest chęć wezwania. A ona nie miała zamiaru go wzywać. – że zwolennicy Shena...

- Nie wymieniaj tego imienia!- przerwał mu nagle Zmrok. Milczenie potęguje lęk.

- Shena.- powtórzyła spokojnie. Zmrok patrzył na nią z uczuciem, które nie potrafiła sprecyzować. Na pewno nie był to lęk. – To jest jego prawdziwe imię, wiem o tym, ale nie przywołuję go, tylko mówię o nim. Słyszałam jak jego sługa wzywał go, ale on nie przyszedł, więc wątpię czy przybędzie teraz. Ja wierzę w istnienie Zapomnianego, Tego Którego Imię zniknęło w mrokach dziejów i w jego jasną stronę, Rvena.- mówiła spokojnie, z przekonaniem w głosie. Dużo o tym myślała. W zasadzie od momentu opuszczenia klanów nie potrafiła rozmyślać o niczym innym. Może dlatego, że już wiedziała co oznaczają znaki na czole i rękach. Dotknięcie przez Boga.

- Moi pobratańcy używają prawdziwego imienia Zapomnianego, ale nie mogę go zdradzić. Każdy typ stworzeń musi przechowywać Jego Imię. Jeśli zapomną, to muszą się modlić, żeby zostało im ono na nowo objawione. Ale nie czynią tego. Ludzie nie chcą Równowagi. Sama Równowaga nie jest ani dobrem ani złem, a ludzie wolą mieć jasno powiedziane, czy coś jest dobre czy złe. Wątpię więc czy kiedykolwiek do Śródświata powróci Równowaga.- wyczuła smutek Zmroku. To był temat do następnej rozmowy. Teraz chodziło jej o Szarego Wilka, który był jednym z najpotężniejszym Mistrzów, ponieważ był nie tylko Strażnikiem Stron, ale też przewodniczącym Rady. Zastępował Specjalnego Bezimiennego. Tylko nie wiedziała kim był ten cały Specjalny Bezimienny. Szary Wilk był kluczem do zagadki. I może dlatego unikał jej.

- Zmieniłeś temat. Zrobiłeś to bardzo zgrabnie, tak żebym zainteresowała się czymś innym, a zapomniała o tym, o co pytałam.- zauważyła cierpko. Skończyła jeść już ciasto więc powiedziała to na głos. I tak nikt jej nie usłyszy w tym hałasie. Była zniecierpliwiona. – Miałeś mi pomóc.

-Ja?- zdziwił się varg. Znała go na tyle dobrze, że wiedziała, kiedy udaje. Miała dość. Traktują ją jak dziecko a oczekują, że jak przyjdzie taka potrzeba, to zadziała bez emocji, jak człowiek z pełni wyszkoloną mocą. Ale jak miała wiedzieć jak powinna postąpić, skoro ciągle mydlono jej oczy? Wstała z ławy. Poczuła jak oczy innych uczniów patrzą na nią ze zdziwieniem. Podwieczorek to była jedyna pora, kiedy wszyscy schodzili się na piątą miarkę po południu, aby porozmawiać nad ciepłym naparem. Ale z nią nikt nie rozmawiał. Nikt prócz stworzenia, które było od niej o kilkaset lat starsze i uważało, że wie wszystko. Miała w nosie to, że wszyscy wpatrują się w nią z ciekawością. Chwyciła swoją torbę i odmaszerowała. Nogi same zaniosły ją do biblioteki. Walczyła z narastającą wściekłością. Ostatnio coraz częściej odczuwa negatywne emocje, a rzadziej pozytywne. Musiała zawsze walczyć. Poczuła żal nad sobą. Już bez złości, poczekała na Zmrok. Nie śpieszył się zbytnio. Gdy go zobaczyła, popchnęła drzwi do biblioteki. To było jej ulubione miejsce. Postanowiła zając się zadaniem na zajęcia z zielarstwa. To miejsce zawsze ją uspokajało.

Przemierzała ogromne pomieszczenie, szukając swojego ulubionego miejsca. Jak kiedyś zauważył Zmrok, był to najbardziej oddalony od wejścia i od innych stołów zakątek biblioteki, gdzie znajdują się najnudniejsze księgi i mnóstwo kurzu. Ale ona lubiła to miejsce. Księgi o legendach różnych rejonów imperium rzeczywiście nie należały do najbardziej rozchwytywanych, ale ona lubiła je czytać. Dzięki temu zdała sobie sprawę czym różnią się ludzie z północy od z południa., albo kto mieszkał nad rzekami, a kto nad jeziorami i w co wierzono. Bo że w Zapomnianego nie wszyscy wierzyli, to to wiedziała od dawna. Ale nie miała pojęcia, że jest aż tak duża różnorodność. Mogłaby spędzić dziesiątki lat w bibliotece a i tak nie dowiedziałaby się nawet połowy tego, co chciałaby wiedzieć. Popatrzyła jak Zmrok bez słowa siada na zimnej posadzce. Rozłożyła dla niego koc. Oprócz nich nie było nikogo w bibliotece. Ucieszyło ją to. Odpocznie od innych ludzi, ich uczuć i myśli. Miała sporo do zrobienia, ponieważ wedle zwyczaju, czas przesilenia miał być radosny, bez zmartwień i bez pracy. Poszła poszukać potrzebnych jej ksiąg. Jeśli masz jakieś zmartwienie to weź się do roboty. Im więcej rzeczy robisz, tym masz mniej czasu na zastanawianie się nad tym, co ciebie gnębi. A ona miała mnóstwo rzeczy do przemyślenia. Czegoś o duchach. Zmrok nie polazł za nią. Miała dziesięć ksiąg na oku, przyda jej się też coś o ziołach. Huk roboty. I dobrze.

Kiedy skończyła pisać pracę, minęła już dziesiąta miarka po południu. Nie poszła na wieczerzę. Nie miała na to ochoty. W tym tygodniu była jeszcze zwolniona z obowiązków. Odsunęła od siebie ogromny wolumin. Był potwornie zakurzony. Myślała, że ludzie częściej sięgają po takie księgi, ale ten musiał leżeć na półce przez kilka dziesięcioleci. Był napisany trudnym językiem i może dlatego zapomniano o nim. Ale ona wiedziała, że najbardziej warto czytać te zapomniane księgi, gdyż to właśnie w nich znajduje się najwięcej ciekawych rzeczy. Nagle coś usłyszała. Jakiś szelest. Czyżby ktoś jeszcze był w bibliotece o tak późnej porze? Zerknęła na Zmrok. Nie wyglądał na zaniepokojonego. Gdyby miało się stać coś złego on to jako pierwszy by stanął w jej obronie. Popatrzyła na stos ksiąg piętrzący się na stole. Powinna chociaż część z nich odnieść na miejsce. A przy okazji sprawdzi, kto jeszcze oprócz niej tak bardzo pragnie wiedzy, że rezygnuje z wolnego wieczoru. Postanowiła oddać te o ziołach. Teraz najbardziej ciągnęło ją do ksiąg o mocy. Znalazła osiem ciekawych woluminów i je przejrzała, ale nie miała tyle czasu, żeby dokładnie czytać. Większość ksiąg była pisanych ręcznie i nie zawsze był to popis starannej kaligrafii. Czasami miała wrażenie, że czyta notatki jakiegoś ucznia. Ale to czyniło je jeszcze bardziej interesującymi. Gdy wzięła księgi o zioła, ze zdziwieniem zauważyła, że Zmrok podnosi się ze swojego miejsca.

-Pójdę z tobą.- stwierdził fakt oczywisty. Z trudem powstrzymała się od komentarza. Skoro już wstał ze swojego miejsca, to była to oznaka, że chce iść z nią.

-A jest tam ktoś ciekawy?- zapytała cicho z przekąsem w głosie. Zmrok jednak uznał, że nie zasługuje na odpowiedź. Wiedziała, że nie towarzyszy jej z dobroci serca. Najprawdopodobniej chciał swoją obecnością poświadczyć, że zawsze ma ochronę. Czyli musiał być tam jakiś Mistrz. Szła wolno. Prawie bezszelestnie. Nauczyła się tak chodzić dzięki lekcjom u Ilhiona. Temu również zawdzięczała swoje imię. Cisza. Tak.

-Nie lubię jak myślisz o sobie w ten sposób. Czy mogłabyś zachowywać się bardziej normalnie?- to Zmrok wtrącił jak zwykle swoje trzy grosze.

-A kto pozwolił ci podsłuchiwać.- odparowała szeptem. Nie dbała o to, czy do siedzącej w pobliżu osoby dojdą jej słowa czy nie. Wolała mówić do varga w ten sposób niż w myślach. Szczególnie, że ustalili, że nie będzie bez potrzeby zaglądał jej do głowy. A ta sytuacja na pewno nie była „potrzebą”. Jednak nie chciała odwdzięczyć się mu takim samym wścibstwem.

-Za głośno myślisz. To nie moja wina, że nie chronisz szczelnie swoich myśli.- Zwrócił jej uprzejmie uwagę Zmrok. Przystanęła. Tuż obok, za tymi regałami ktoś siedział. Nie odważyłaby się teraz odpowiedzieć na głos.

-Z moimi osłonami wszystko jest w porządku. Wiesz równie dobrze jak ja, że nie chronię myśli ani przed tobą, ani przed Ziu. Jak chcesz w każdym momencie mogę zbudować takie osłony, że nie dowiesz się niczego, dopóki ci na to nie pozwolę.- nie miała nastroju do żartów. Jeśli nadal będzie ją tak prowokował, to Zapomniany świadkiem, że spełni swoją groźbę.

-Dobrze.

To było jedyne słowo, które po chwili usłyszała. Żadnych przeprosin za wtrącanie się w nie swoje sprawy. Czasami zastanawiała się, dlaczego jej tak bardzo na nim zależy. Dlaczego uważa go za swojego przyjaciela, skoro w pewnych momentach tak bardzo go nie lubiła. Kiedy minęła regał, zobaczyła osobę, która siedziała przy magicznej lampie przeglądając stosy ksiąg. To był drobny mężczyzna, wydający się bardzo mały z długimi włosami mocno poprzetykanymi siwizną. I był to nie kto inny tylko Szary Wilk, człowiek, z którym chciała porozmawiać. Zatrzymała się przed jego stołem. Nie podniósł na nią wzroku. Stała przez chwilę niezdecydowana. Zastanawiała się jak powinna się zachować. Zmrok nie wyglądał na chętnego do pomocy. Mistrz Ne chciał rozmawiać, ale ona nie mogła uszanować jego zdania. Ceresh nie będzie przecież czekał w nieskończoność na pomoc. Oni nie potrafili mu pomóc, a ona może tak.

-Panie...- zaczęła w końcu. – Mistrzu przepraszam, że przeszkadzam...- zaczęła raz jeszcze. Nie chciała mieć w nim wroga. Zerknęła na Zmrok. Stał przy jej boku i patrzył na Bezimiennego. Nie mówił do niego, tylko patrzył. Była ciekawa co chce zobaczyć. Na pewno coś, co pomoże mu osądzić go. Ale powinien teraz służyć jej radą, w jaki sposób powinna zacząć rozmowę, żeby nie wyjść na całkowicie nieokrzesaną. – ale chciałabym z Mistrzem porozmawiać. To bardzo ważne.- dokończyła. Wiedziała, że nie tak miała mówić, ale nagle zabrakło jej słów. Nie lubiła być ignorowana. A Szary Wilk nie był zwyczajnym Bezimiennym. Było w nim coś, czego nie potrafiła określić. Moc? Może to i była moc większa od tej, jaką posiadali inni. Ale może było to też coś jeszcze innego. Miał doskonałe osłony. Taka szczelna ochrona nie zdarzała się za często nawet wśród Mistrzów, dlatego nie wiedziała że to on tutaj jest. Chronił nie tylko swoje myśli, ale też uczucia. Musiał więc mieć chociaż odrobinę daru empatii.... Kim on właściwie był? Gdy w końcu spojrzał na nią, poczuła się mała i nic niewarta. Jakby moc, którą posiadała i która czyniła z niej osobę niezwykłą, nagle zniknęła. Na Zapomnianego! Kim on był?

-Nie mamy o czym rozmawiać.- powiedział spokojnie i znowu zatonął w księgach. Stała jeszcze chwilę. W końcu zrozumiała, że to była odprawa. Doszła do wniosku, że musi najpierw odnieść księgi. Ale jak tylko to zrobi, to zaraz tu wróci i wtedy zmusi go do rozmowy. Gdy szła odnieść księgi, zauważyła, że Zmrok został z Szarym Wilkiem. Na pewno chciał porozmawiać z nim, kiedy jej nie będzie. To jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Postanowiła jednak nie pokazywać po sobie niezadowolenia. Szybko odłożyła księgi i pobiegła do miejsca, gdzie siedział Szary Wilk. Siedzieli tak samo jak w momencie, kiedy się oddaliła. Mistrz udawał, że jest zagłębiony w lekturze ksiąg, a Zmrok nie spuszczał z niego wzroku, pilnując aż do momentu, kiedy ona wróci. Była ciekawa, czy gdyby jednak Szary Wilk zdecydował, że nie ma zamiaru dłużej udawać, że czyta, to varg użyłby jakiś czarów, żeby zmusić go do zostania w miejscu. A może użyłby innych środków jak chociażby ostre pazury i groźne kły. Mistrz nie wyglądał jednak na kogoś, kto chciałby się przekonać o tym, co mogłoby go spotkać. Bez pytania podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko Szarego Wilka. Nadal nie podniósł wzroku. Szary Wilk z bliska wydawał się jeszcze młodszy. Doszła do wniosku, że nie może mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat. Ale to z kolei było niemożliwe. Nigdy tak młody człowiek nie zyskałby takiego szacunku jak on. Była więc jeszcze tylko jedna możliwość. Musiał być srebrzystym, a do tego jednym z najpotężniejszych magów. Na to wskazywały też srebrne włosy. Jednak nie miał ich tak wiele, ile powinien mieć. Przecież ona już teraz miała prawie całkowicie siwe włosy. Nadal wpatrywała się w niego bez słowa. W końcu zrozumiała, co on robi tak późno w bibliotece. Dopiero teraz miał czas, aby szukać czegoś, co pomoże w uzdrawianiu Ceresha. Uzdrawianiu a nie w uzdrowieniu. Chyba uważali, że całkowity powrót do zdrowia jest niemożliwy. Zastanawiające. Nadal wpatrywała się w niego. Czekała, aż jeszcze inne ułamki myśli albo uczuć do niej dotrą. Nie ma przecież zakazu odczytywania tego, co samo wypływa z innego człowieka, co słyszy się lub czuje mimowolnie. Ale Mistrz pomyślał chyba właśnie w tym samym momencie to samo co ona, bo przestał w końcu udawać, że czyta i znowu popatrzył na nią. Jego oczy jaśniały mocą. To też było niezwykłe. Co on takiego robił, że potrzebował do tego wykorzystywać moc?

-Mówiłem odejdź!- wyszeptał. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Czego się bał? Na pewno nie jej.

-Jak porozmawiam z wami, Mistrzu, to odejdę, ale nie wcześniej.- odpowiedziała równie cicho jak on. Jeśli chciał szeptać, to ona też mogła tak mówić.

-Ściany mają uszy.- powiedział jeszcze ciszej.

-Nie, nie mają uszu. W każdym bądź razie nie tutaj. Prawda Zmroku?- zapytała varga. Ten w odpowiedzi kiwnął głową.

-Tak, biblioteka jest na razie czyta.-

Mistrz lekko drgnął. Odpowiedź Zmroku musiała więc też do niego dojść. Nie był jednak tak zdziwiony jak inni. Musiał być przyzwyczajony do takich rozmów. Rozmów prowadzonych w umyśle. Stosy ksiąg przysłaniały prawie całkowicie Mistrza. Postanowiła odsunąć je na bok. Lubiła widzieć tego, do kogo mówi.

-Nie dotykaj ich.- Szary Wilk postanowił ją ostrzec. A więc były to księgi zakazane dla uczniów. Jednak sam nie sięgnął, żeby je przesunąć. Postanowiła udawać bardziej pewną siebie niż była w istocie. Zmrok wybrał ten moment, aby przesiąść się bliżej Mistrza. Zmarznie. Była gotowa pójść dla niego po derkę, kiesy usłyszała ostry protest.

-Ani mi się waż!

Ukryła uśmiech. Musiało mu naprawdę zależeć na opinii Mistrza. A jej zależało na tym, żeby przekonać Szarego Wilka, że można jej zaufać. Wyczuła, że minął czas zaskoczenia. No to trzeba znowu zrobić coś, czego się nie spodziewa. Uśmiechnęła się lekko.

-Nie cierpię, kiedy tak się uśmiechasz. Zawsze szykujesz wtedy jakąś niemiłą niespodziankę.- to Zmrok jak zwykle komentował jej zachowanie. Wiedziała, że to co teraz mówi jest skierowane tylko do niej, że Szary Wilk nie usłyszy tego. Nie odpowiedziała, a on nie próbował wyczytać z jej myśli co planuje. Wyciągnęła ręce i dotknęła ksiąg. Spodziewała się bólu, albo innego znaku, że zadziałał czar. Jednak nic takiego się nie stało. Odsunęła je na boki. Teraz widziała swojego rozmówcę. Przez jego twarz przemknęło zdziwienie, ale trwało to mniej niż sekundę. Potem znowu nie było widać żadnych uczuć. Ale zdziwił się. To znaczyło, że reagował jak normalny człowiek. Nadal nic nie mówił. To tylko ją niepokoiło. Jeśli nie odbierała cudzych myśli i uczuć, to wolała, żeby ten ktoś coś mówił, bo to pozwalało jej na odpowiednie zachowanie. Postanowiła też milczeć. Wpatrywała się w Mistrza. Mistrz za to nie patrzył na nią. Wzrok utkwił w stole. Wyczuwała, że coś robi. Ale nie wiedziała co. Nie czuła żadnego niebezpieczeństwa. Zerknęła na świecę. Miarka przed północą, niedobrze. O północy musi koniecznie być już u siebie, bo wtedy zacznie bić dzwon. Musi również przeczytać księgi. Już prawie znała na pamięć większość czarów zapisanych w trzech z nich. No i oczywiście zostawała jeszcze jedna księga.

Była już zdecydowana przerwać milczenie, ale nie mogła. Musieli dać Mistrzowi czas na zastanowienie. Odczekała jeszcze chwilę.

-Mistrzu, obawiam się, że nie możecie dłużej zastanawiać się nad moją propozycję. Uważam, że powinniście ze mną porozmawiać. I nie zmienię zdania.- w końcu to ona przerwała milczenie. Trzy kwadranse do północy. Chyba tej nocy nie będzie jej dane zmrużyć oka. Znowu popatrzyła na Mistrza. Nic nie wskazywało na to, że usłyszał co do niego powiedziała. Ciągle milczał i patrzył w stół. Nagle Szary Wilk podniósł na nią spojrzenie. W jego oczach nie było już mocy.

-Tak, masz rację, Ciszo, powinniśmy porozmawiać. I nie mylisz się również ani ty ani on.- ruchem głowy wskazał na Zmrok.- jeśli chodzi o to, że nie jesteśmy podsłuchiwani. Teraz już to wiem. Dobrze, co takiego chcesz mi powiedzieć?

-Mistrzu, ja...- zawahała się po raz ostatni, ale w końcu zdecydowała się powiedzieć to, co jej leżało na sercu. I prawdę.- Wiem, że nie potraficie pomóc Cereshowi. Ja również nie jestem pewna czy potrafię, ale chciałabym spróbować mu pomóc.

-Czyli nie wiesz jak jemu pomóc?- dopytywał się Szary Wilk. A więc usłyszał jej niepewność.

-Chyba warto spróbować, nie uważacie tak Mistrzu?

-Czasami nie warto ryzykować.

-Jeśli się nie spróbuje, to pozostawienie bez pomocy jest najprostszą drogą do przegrania.

-Albo do wygrania

-Wiem, Mistrzu, że nie macie do mnie zaufania. Ale czasami trzeba zaryzykować.- powiedziała ostrożnie. Nie miała zamiaru dyskutować z nim. Chciała go przekonać.- Uwierzcie mi Mistrzu, że jeśli chciałabym, żeby Ceresh zginął, to nie próbowałabym go uratować wtedy na dziedzińcu.- powiedziała w przedłużającej się ciszy. Nie chciała śmierci swojego kolegi. Nie chciała niczyjej śmierci i jeśli ktoś tamtego dnia miał zginąć, to na pewno celem nie był Ceresh. Zauważyła, że Szary Wilk drgnął. A więc o to chodziło. Myśleli, że chce zabić Ceresha. Jak można było tak pomyśleć? W czyjej głowie pojawił się taki pomysł? Ona miałaby zabić? Ona? Która szukała innego rozwiązania, kiedy stanęła naprzeciw maga ciemnej strony mocy i zastanawiała się, czy mogłaby jakoś uwolnić ludzi spod działania jego czaru, nie zabijając go. Dlaczego smoki nie wyjaśniły im tego? Pojawiła się w niej wściekłość. Jednak równie szybko jak się w niej pojawiła, to równie szybko ją stłumiła. Ostatnio za często ujawniało się w niej to uczucie. Jeszcze jedna myśl ją ostudziła. Przypomniała sobie, jak jakaś część jej umysłu chciała śmierci Ceresha. Że musiała walczyć sama ze sobą. To w niej tkwiło zło. Ale nie miała zamiaru mu się poddawać. Nie, kiedy miała jeszcze siły do walki. Wolała umrzeć niż służyć ciemności. Zbyt wiele złego spotkało ją od wyznawców Shena. Teraz ona drgnęła. Stało się. Sama pomyślała o tym imieniu. Przezwyciężyła więc chociaż trochę własny strach. Teraz musi walczyć z nim nadal.

-Są tacy, co tak myślą. Ja jednak do nich nie należę i dlatego siedzę tutaj i szukam w księgach czegoś na temat czaru, który rzuciłaś. Ale nic nie mogę znaleźć. I chyba wiem dlaczego. Bo nie ma takiego czaru. Wymyśliłaś go, bo inaczej nie mogłabyś pomóc Cereshowi. Mam rację?- Mistrz mówił spokojnie, ale był to spokój udawany. Bardzo zależało mu na odpowiedzi. A ona musiała mu powiedzieć prawdę, bo inaczej straci tę odrobinę zaufania, którą zyskała.

-Tak właśnie było.- zgodziła się z nim. Czekała na następne pytanie i nie pomyliła się.

-Skoro rzuciłaś ten czar to powinnaś potrafić go zdjąć.

-Mistrzu, owszem mogę, ale to nie pomoże Cereshowi. Wy, Mistrzowie, koncentrujecie się nie na tym, na czym powinniście. Chcecie ściągnąć z Ceresha zaklęcie, które na niego rzuciłam. Nie zastanawiacie się co się stanie jak to uczynicie. Uwolnicie całą jego moc. A tym samym ściągnięcie śmierć na niego i na tych, którzy będą się znajdować w zasięgu jego rozszalałej mocy.- powiedziała trochę poirytowanym tonem.

-Nie jestem o tym przekonany.- Mistrz patrzył ciągle na nią, jakby chciał wyczytać prawdę z jej twarzy. Jeśli potrafił to niech czyta, ale nie miała zamiaru opuszczać osłon. Było to za bardzo niebezpieczne dla wszystkich. A dla niej najmniej. Była poważna. Musiała być. W końcu udawała kogoś kto w pełni kontroluje emocje, a co najważniejsze swoją moc. Na Zapomnianego! Jak bardzo chciała nakrzyczeć na nich wszystkich. Ale już jako dziecko nauczyła się cierpliwości.

-Jeśli nie jesteście o tym Mistrzu przekonani, to mi się nie uda nakłonić was do zmiany zdania.- stwierdziła tylko. Nie skończyła jednak na tym.- Ale to nie oznacza, że macie rację. Chcę tylko poinformować was, że jutro rano pójdę do pomieszczenia, gdzie przebywa Ceresh i obojętnie czy mnie wpuszczą czy nie, wejdę tam i zrobię to co chcę uczynić od prawie dwóch tygodniu. A chcę spróbować mu pomóc. Skoro wy nie potraficie tego zrobić, to może mi się uda.- wiedziała, że nie są to takie, słowa, w jakich powinno zwracać się do Mistrza, ale musiała to powiedzieć. Uprzedziła ich. A co zrobią z tą przestrogą to już ich problem. Szary Wilk nic nie odpowiedział. Zerknęła na świecę. Pół miarki do północy. Czas wracać do komnat Mistrza Zwyczajów. Skłoniła w milczeniu głowę przed Mistrzem i wstała. Nie odwzajemnił gestu. Cóż, jej nie zależało na uprzejmościach, szczególnie tych nieszczerych. Nic nie mówiła. Zmrok też milczał. Nie było nic więcej do powiedzenia. Powoli odeszła. Pozbierała szybko swoje rzeczy. Popatrzyła na gotową pracę zbiorową dla Mistrza Jana. Sama zajmowała się tym, ponieważ ostatnio ani Rena ani Dan nie mieli głowy do nauki. Ich myśli były zgoła zaprzątnięte czym innym. I nie była to na pewno jej skromna osoba. Kolejny problem.

-Pilnujesz mnie?- zapytała szeptem, widząc Zmrok. Nie chciała, żeby usłyszał ją Szary Wilk.

Varg tylko pokręcił lekko łbem na znak przeczenia. Nie mógł wykonywać wszystkich ludzkich gestów, ale ten akurat udawał mu się. Szedł tuż przy jej boku. Już prawie dochodziła do drzwi, kiedy usłyszała jakiś głos za sobą.

-Przyjdź tutaj za miarkę na świecy. Porozmawiamy wtedy.-

Ale kiedy się odwróciła, to nie zobaczyła nikogo. Popatrzyła pytająco na Zmrok. Ten jednak nic nie powiedział. No tak, niczego innego się nie spodziewała. Głos należał do Szarego Wilka.

-Chodźmy już.- to Zmrok postanowił przerwać milczenie, które zapadło między nimi.- Przecież wrócimy tutaj za miarkę na świecy.

-A skąd masz tę pewność. Ja nie jestem pewna kto to powiedział, więc nie mam zamiaru przychodzić.- powiedziała w myślach do niego. Chociaż i tak przyznała sama przed sobą, że ma ochotę pojawić się w bibliotece za miarkę i dowiedzieć się, co jej chciał powiedzieć Szary Wilk.

-Czasami zachowujesz się jak dziecko.- w głosie Zmroku, pojawiło się zniecierpliwienie. Jak zawsze kiedy się z nim nie zgadzała, a on uważał że racja jest po jego stronie.

-Przecież cały czas traktujesz mnie jak dziecko, a jednak chcesz żebym zachowywała się jak dorosła. I kto tu jest niekonsekwentny?- powiedziała szybko. Szybko ruszyła w stronę drzwi. Zostawiła je za sobą otwarte, tak żeby Zmrok nie musiał się męczyć z ich otwieraniem. Ale widocznie nie był jej wdzięczny za troskę, bo jak tylko ją dogonił, to znowu zaczął mówić.

-Traktuję cię jak dziecko, bo tak właśnie się zachowujesz. Wykłócasz się o byle co, a mi się nie podoba perspektywa, wychowywania ciebie. To zadanie twoich rodziców. A swoją drogą jestem ciekawy gdzie oni są. Okropnie ciebie wychowali i ...

-Zamilcz.- powiedziała bardzo cicho, ale na głos. Stanęła w miejscu. Nic nie mówiła do tej pory ani Ziu ani Zmrokowi o swoich rodzicach, bo sama nie wiedziała wiele, a wolała zachować tę wiedzę tylko dla siebie. Może gdyby inaczej się zachowywali, gdyby inaczej ją traktowali... ale nie, oni woleli grać rolę wszystkowiedzących. Byli teraz jej jedyną rodziną, ale to nie oznaczało, że nie ma przed nimi tajemnic. Owszem miała. Ale to nie dawało prawa Zmrokowi do mówienia takich rzeczy. Ona nie osądzała ani jego. Nic o nim nie wiedziała, więc wolała milczeć. Ale on tak nie postępował. Nie pozwoli obrażać swoich rodziców! Odwróciła się do Zmroku. Patrzył na nią nic nie mówiąc. Widocznie postanowił potraktować serio jej słowa. I dobrze, bo nie żartowała. Nagle coś przykuło jej uwagę. Tak jakby coś usłyszała. Zaczęła nasłuchiwać. Przyłożyła palec do ust, nakazując również vargowi milczeć. Co też to mogło być? Nagle przebudziły się w niej jakieś niedobre przeczucia.

Byli sami na korytarzu wewnątrz Granitowego Wierchu. Jednak już nieraz przytrafiały jej się tutaj dziwne rzeczy, więc lepiej być ostrożnym. Zmrok tak jak ona zaczął nasłuchiwać. Coś było coraz bliżej. Czuła to. Gdzieś na samym dnie jej świadomości coś się pojawiło. Jakiś szmer. Zaczęła go nasłuchiwać. Chciała wiedzieć, co chce jej powiedzieć. A może nie powinna tak się starać? Może to coś złego? Nie, musi zaryzykować. Najważniejsze to zażegnać niebezpieczeństwo. Miała wrażenie, że kiedyś już coś takiego jej się przydarzyło.

-....szoooo-

Nagle usłyszała coś, co przypominało tchnienie wiatru. Ale przecież wewnątrz Granitowego Wierchu nie było wiatru, to dlatego czuła się tutaj jak w klatce. Wszędzie tylko czerń kamienia i sztuczne światło magiczne. Przytłaczające labirynty korytarzy, mających wiele poziomów. Nie mógł to być wiatr... więc na Zapomnianego, co to mogło być? Popatrzyła znowu na Zmrok, jednak on nadal nasłuchiwał.

-Ciszzzooooo-

Tym razem usłyszała swoje imię. Zdrętwiała. Nie podobało jej się to. Zawsze jak ktoś wymieniał jej imię, zanosiło się na coś niedobrego. Opanowała natychmiastową chęć ucieczki. Jeszcze nie. Najpierw musi się dowiedzieć kto ją wzywał.

-Niebezpieczeństwooo....

Głos prawie niknął. O jakie niebezpieczeństwo mogło chodzić? Rzuciła swoje książki i torbę na ziemię. Widocznie coś w Granitowym Wierchu uniemożliwiało temu czemuś przekazanie jej wiadomości. Jeśli coś ostrzega ją przed niebezpieczeństwem, to warto tego czegoś posłuchać. Nagle w jej myślach pojawiło się jedno słowo. Pułapka. Tam w bibliotece zastawiono pułapkę, ale nie na nią, nie tym razem. W niebezpieczeństwie był....

-Uciekaj!- to Zmrok krzyknął. Poczuła jak jego głos odbija się w jej głowie, wywołując ból. W jej umyśle kołatała się tylko jedna myśl. Uciekać. Nie zastanawiała się nad tym. Polecenie było krótkie. Nie mogła mu się przeciwstawić. Było zbyt potężne. Zaczęła biec. Nawet nie obejrzała się za siebie. Kiedy oddaliła się na kilkadziesiąt metrów, nagle zatrzymała się. To Zmrok zmusił ją do ucieczki. Wykorzystał swoją moc mówienia w myślach, żeby zmusić ją do ucieczki... Ale ona nie była tchórzem. Zresztą łatwiej będzie im walczyć razem a nie osobno, oczywiście zakładając, że mieli przeciwko czemu walczyć. Ruszyła więc z powrotem. Nie było to łatwe. Miała wrażenie, że musi walczyć z własnym umysłem. Jej głowa chciała, żeby uciekała. Nie, nie chciała. Ona, Cisza, nie chciała uciekać. Chciała pomóc. Spróbowała biec, jednak nie udawało jej się to. Zataczała się od jednej ściany korytarza do drugiej. I tak dojdzie tam, gdzie chciała. Nie wiedziała, jak długo trwało zanim w końcu znalazła się w miejscu, gdzie ostatnio widziała Zmrok. Nie było go tutaj. Przymknęła oczy. Musiała się skoncentrować. Musiała go odnaleźć. Wykorzysta do tego ich więź. Zobaczyła go prawie natychmiast. Właśnie biegł do biblioteki. Tam był Szary Wilk. To on był celem. Poczuła przerażenie. Dopóki niebezpieczeństwo groziło tylko jej, to nie bała się, ale kiedy stawką było cudze życie, zaczynały pojawiać się wątpliwości. Ale najpierw musiała przezwyciężyć nakaz Zmroku. Udało się po kilkunastu uderzeniach serca. Zaczęła biec.

Zmrok w tym momencie zamknął przed nią swój umysł. Nigdy jeszcze tego nie robił. Poczuła jak po jej plecach przechodzi dreszcz przerażenia. Właśnie kogoś zabijał i nie chciał, żeby czuła to samo co on. Teraz brała nad nim górę zwierzęca część. Szybciej... Na szczęście nie była daleko od biblioteki. W końcu dopadła do drzwi. Były zamknięte. Zaczęła w nie uderzać. Raz. Drugi. Trzeci. I nic. Nadal były zamknięte. Była za słaba. Rozejrzała się dookoła siebie szukając pomocy. Co też tam mogło się dziać w środku? I dlaczego nie pojawił się nawet jeden Mistrz ani uczeń, aby im pomóc. Przecież musieli coś usłyszeć. Musiała coś zrobić. Co zrobić? Nie mogła przenieść się do środka, ponieważ tego typu czary nie działały wewnątrz Granitowego Wierchu. To było jedno z zabezpieczeń. Zmrok nadal pozostawał poza jej zasięgiem. Oczywiście. Może przecież rozwalić te drzwi. Pamiętała co się stało z lustrem. To samo może przecież zrobić z drzwiami. Przywołała swoją złość i bezsilność. Wpatrywała się w drzwi. I nic. Poczuła jeszcze rozgoryczenie i przywołała moc. Drzwi pękły na dwoje. Mogła przejść. Szybko przecisnęła się przez szparę. Poczuła, że kręci się w jej głowie. Zatoczyła się. To nie byłą zwykła reakcja na przejście przez drzwi. Miała kłopoty z otworzeniem oczu. Kiedy w końcu to zrobiła, nie mogła uwierzyć w to ukazało się jej oczom.

Nie była już w bibliotece. To była Wielka Sala w Mieście Korony! Ale jak? Co to za czary? Nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tym. Musiała pomóc. Zmrok właśnie rzucał się do gardła jakiemuś mężczyźnie, żeby dać Szaremu Wilkowi czas na rzucenie czaru. W sali było wiele osób. Przeważali magowie ciemnej strony mocy. Szybko rozejrzała się dookoła. Znajdowała się najdalej od całego zamieszania. Nikt jeszcze jej nie zauważył. Szary Wilk i Zmrok walczyli z ośmioma magami. Ale to nie wszystko. Byli otoczni przez łuczników. I chyba o tym nie wiedzieli. Gdzieś poza zasięgiem jej wzroku znajdował się ktoś jeszcze. Czuła go, ale nie wiedziała kim on jest. To on dowodził. A miał jeden cel. Zabić. Czuła, że zaraz da rozmaz łucznikom, żeby strzelili do Mistrza i varga. Przywołała podwójny wzrok. Tak jak myślała Szary Wilk nie miał osłony przeciwko zwykłemu orężu. Nie zdążył przywołać osłony. A więc ona zabezpieczy mu plecy. Zmrok właśnie rozszarpał gardło jednego z mężczyzn. Przynęty...

Zaczęła szukać mocy wokół siebie. Nie chciała jeszcze teraz korzystać z własnej. A wokół było pełno mocy, zamkniętej w różnych przedmiotach obok magów. Chcieli skorzystać z mocy, którą tam zmagazynowali. Ale ona ich ubiegnie. Uśmiechnęła się krzywo. Złośliwie. Dotknęła kamienia, z którym się nie rozstawała. On jej pomoże zapanować nad mocą. Było jej przecież za dużo dla jednej osoby. Zamknęła oczy. Ujrzała wyraźniej świat Cieni i Mocy. Zaczęła wyciągać z nich moc. Tak jak oni zrobili to z czarami, które miały unieść chłopców i uniemożliwić im powrót na ziemię. Wiedziała, że to byli oni. Skorzysta z tego, czego się od nich nauczyła. Uwolniona moc była ogromna. Przyciągnęła ją do siebie. Zauważyli ją.

-Strzelać!

To był rozkaz skierowany do łuczników. Ale ona wiedziała, że taki padnie. Czar był już gotowy. Puściła kamień i otworzyła oczy. Zajaśniała wokół przez moment moc, jak uaktywniała osłonę. Strzały natrafiły na niewidzialną barierę. Zrobiła lekki ruch ręką i strzały opadły na ziemię. Mogła odwrócić ich tor lotu i spowodować, że trafiłyby w tych, którzy je wystrzelili. Ale nie chciała ich śmierci. To były tylko pionki. Dopiero teraz Zmrok i Szary Wilk zobaczyli ją.

-Miałaś uciekać.- usłyszała pełen pretensji głos varga. Nie odpowiedziała jednak. No bo co miała powiedzieć. Że nie uciekła, bo chciała pomóc? Nie będzie się przed nim tłumaczyć. Zaczęła powoli iść do przodu. Natomiast Zmrok z Mistrzem cofali się.

-Strzelać bez rozkazu!

Padła kolejna komenda. Strzały posypały się na nich. Jednak tak jak ich poprzedniczki utkwiły w niewidzialnej osłonie, a potem wystarczał lekki ruch jej rąk i opadały na posadzkę z brzdękiem. Wiedziała, że nie powinna ruszać dłońmi, ale tak było jej łatwiej. Prawdziwe czary, najpotężniejsze zaklęcia rzuca się bez najmniejszego ruchu. Ona jednak jeszcze tego nie potrafiła do końca. Musiała też cały czas wzmacniać osłony przeciwko strzałom. Zużywała do tego coraz więcej mocy zabranej magom z ich przedmiotów. Dobrze, że przezornie rzuciła osłonę także na siebie, ponieważ w nią również mierzono. Ale bezskutecznie. W końcu stanęła obok Zmroku i Szarego Wilka. Nic nie mówili. Łucznicy w końcu zaprzestali strzelania. Widocznie skończyły się im strzały. Nie zaczęli jednak natarcia. Magowie cofnęli się do tyłu. Wolna przestrzeń się powiększyła. Dzieliła ich teraz od siebie połowa długości sali. Doskonała odległość do rzucenia jakiegoś potężnego czaru. Zobaczyła, że Szary Wilk ma już gotowe zaklęcie. Nie potrafiła go rozpoznać.

-Można?- zapytał ją. Przez chwilę nie rozumiała o co pyta. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że on nie wie, czy może rzucić czar. Widocznie obawiał się, że jej osłona działa dwustronnie, czyli że żaden czar nie może się do nich przedostać, ale też oni nie mogą nic zrobić. Kiwnęła przyzwalająco głową. Po chwili w sali rozpętało się piekło. Mistrz wezwał Wielki Ogień. Ona nigdy nie odważyłaby się na coś takiego. Ten czar był bardzo trudny do opanowała. W każdej chwili mógł się wymknąć spod panowania tego, kto go rzucał. Jednak Szary Wilk panował nad ogniem. Musiał posiadać potężny dar wzniecania płomieni i czerpać z żywiołu ognia. Poczuła ukłucie zazdrości. Ona co najwyżej rzucić czar ognia. Zewsząd otaczały ich płomienia. W tym momencie Cisza poczuła, że właśnie jest północ. Nie słyszała bicia dzwonu. Odwróciła się mimowolnie do tyłu. Tak jak się spodziewała nie było pękniętych drzwi. Te, które zobaczyła były w całości. Nie było też na nich znaku po czarze, zamknięto przejście do świątyni. Jeden z magów przywołał w tym momencie coś. W ogniu pojawiły się jakieś postacie. To nie byli ludzie. Nie mieli uczuć. Szli jednostajnym krokiem nic sobie nie robiąc z szalejących płomieni.

-A niech to. Ożywieńcy.- Szary Wilk nie wyglądał na zadowolonego. Wstrzymał ogień. Nagle zniknął, jakby go nigdy nie było. Tylko spalony dywan i niektóre sprzęty wskazywały na to, że był tutaj Wielki Ogień. Cisza próbowała przypomnieć sobie, co wiedziała o ożywieńcach. Miała doskonałą pamięć. Naraz zobaczyła przed oczami stronę w jednej z ksiąg.

 Ożywieńcy - stworzenia przywoływane przez magów ciemnej strony mocy. Są to ciała ludzi, w których nie ma duszy. Może pokonać ich tylko stal. Są odporni na większość zaklęć. Ten kto zostanie zraniony przez ożywieńca, nigdy nie zazna spokoju. Już zawsze będzie pragnął śmierci. Ran zadanych przeklętym orężem nie można wyleczyć. Pozostaje do końca życia. Nie są znane przypadki przeżycia więcej niż dwóch lat od zranienia.

Świetnie. Szczególnie, że nie miała przy sobie żadnej broni, nie licząc kilku sztyletów do rzucania. Były za krótkie, żeby walczyć nimi wręcz. Nie mogła ryzykować zranienia. A ożwywieńcy trzymali w swoich rękach długie sztylety. Niedobrze. Byli coraz bliżej.

-Macie jakieś pomysły?- zapytała głośno.- Bariera ich nie powstrzyma.- wiedziała, że nie powinna tak mówić do Mistrza, ale nie był to odpowiedni czas na uprzejmości.

-Broń. Potrzebna nam jest broń.- Szary Wilk powiedział to bardzo cicho. Prawie niesłyszalnie. Popatrzyła na niego. Zauważyła, że próbuje przywołać jakiś miecz. Ale miał za słaby dar przenoszenia. Ale ona miała silniejszy. Znowu zamknęła oczy. Będzie jej łatwiej się skoncentrować jak nie będzie widzieć idących ku nich ożwywieńców. Musi przywołać swoją broń. Jeśli miała umrzeć zabita przez wytwory jakiegoś maga, to z bronią elfów w ręce. Szybko zaczęła przemierzać odległość dzielącą ich od świątyni. Odnalazła swój pokój. Tam był miecz wykuty specjalnie dla niej przez elfów. Ale miała również inny miecz, który podarował jej Fechmistrz. Znalazła oba miecze. Zaczęła je ciągnąć do siebie. Nie mogła teraz wykorzystać swojej mocy magicznej. Musiała polegać na darze. Gdyby miała więcej czasu na przygotowania, to mogłaby dokonać przeniesienia mocy, ale nie miała czasu. Musiała zrobić to natychmiast. Zmówiła szybką modlitwę do Zapomnianego i ciągnęła nadal. Poczuła jak robi się coraz słabsza. Niedobrze. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miała sił do walki. Ale to była jedyna droga, żeby zdobyć broń. Żeby dokonać przeniesienia, to musiała dokładnie wiedzieć jak broń wygląda i gdzie się znajduje. Widziała, że mają broń łucznicy, ale nie wiedziała jak ona wygląda. Ciągnęła dalej. Dla niej były to całe miarki, ale tak naprawdę nie minęło więcej niż kilka uderzeń serca i trzymała w dłoniach dwa miecze.

-Proszę.- powiedziała do Szarego Wilka. Popatrzył na nią ze zdziwieniem, kiedy wręczyła mu miecz. Sama zostawiła sobie ten zrobiony przez elfy. Zresztą on nie mógłby go nawet dotknąć. Nic nie powiedział. Bez słowa wziął od niej broń. Poczuła, że nie podoba mu się sytuacja, kiedy uczennica potrafi zrobić coś, czego on nie umie. Nie potrafiła oddzielić się od uczuć, które do niej od niego docierały. Gdyby stworzyła osłonę przed Mistrzem albo przed Zmrokiem, nie mogłaby im pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba. Przewiesiła pochwę z mieczem przez plecy. Zrobiła to płynnym ruchem. Potem tak samo płynnie wyciągnęła miecz. Zajaśniało ostrze. Pojawiły się na nim runy. Usłyszała cichą melodię. Pieśń... Nie potrafiła jednak jej rozpoznać. Była za cicha. Szary Wilk znowu popatrzył na nią ze zdziwieniem. Rozpoznał ostrze wykonane przez elfów. No cóż, on musiał się zadowolić zwykłym. Od ożywieńców dzieliło ich już tylko kilka metrów.

-Ciszo, przykro mi, ale nie mogę wam teraz pomóc. Nie mogę ich dotknąć, tak samo jak wy.- to Zmrok w końcu coś powiedział. Usłyszała gniew w jego głosie. Nie był on jednak skierowany do niej, ale dotyczył jego słabości.

-Pilnuj osłon.- odpowiedziała. Miała nadzieję, że zrozumie, bo nie miała czasu tłumaczyć. Nie potrafiła jeszcze równocześnie walczyć i trzymać osłony przeciwko magii i orężu ludzi.

-Dobrze.

Varg zrozumiał. Stanął właśnie za nimi i zaczął przejmować osłonę. Miał w sobie potencjał maga, chociaż z niego nie korzystał, więc mógł to zrobić. Dobrze. Mogą więc walczyć. Zatoczyła półokrąg mieczem. Jak nim ruszała pojawiła się lekka smuga. Doskonale. Ożywieńcy nie przekroczą tej granicy. Nie zrobią krzywdy Zmrokowi. Szary Wilk właśnie stanął obok niej. Czekał. Zaraz się zacznie. Oby tylko nie zostali ranni. Nie miała zamiaru umierać w okropnych mękach przez najbliższe dwa lata. Czas zaczął jej się niemiłosiernie dłużyć. Zmówiła krótką modlitwę do Zapomnianego. W końcu ożywieńcy znaleźli się w zasięgu jej broni. Uderzyła w pierwszego. Rozsypał się w proch. Nie spodziewała się tego. Szybko jednak otrząsnęła się ze zdziwienia. Musiała. Drugiego trafiła tak samo łatwo jak pierwszego. Nie potrafili się bronić. Miecz elfów zajaśniał jeszcze mocniej. Pieśń zaczęła być głośniejsza. Zauważyła, że Mistrz też walczy. To dobrze. Ożywieńcy nacierali. Nie było czasu na finezję. Musieli zamienić się w to czym byli, w proch. Nie widziała jak długo trwała walka. Zadawali ciągle ciosy. Miała wrażenie, że miecz dodaje jej sił. Wydawało się, że stworów jest coraz więcej zamiast coraz mniej. Szary Wilk był coraz słabszy. On nie miał miecza wykutego przez elfy.

-Padnij!

Ktoś wydał nagle komendę za ich plecami. Nie zastanawiając się upadła na ziemię. Tam gdzie stała jeszcze przed chwila przeleciały sztylety. Nie potrafiła ich zliczyć. Na pewno było ich więcej niż trzydzieści. Każdy z nich dosięgnął celu. W tym samym momencie Szary Wilk znowu wezwał ogień, który do tej pory czekał uśpiony. Wszędzie pojawiły się płomienie. Nie było już ożywieńców. Zostali tylko magowie. Ogień uniemożliwił im ponowne wezwanie stworów. Tylko raz można przeprowadzić ożywieńców przez Wielki Ogień w ciągu jednej nocy. Za drugim razem stwory zwrócą się przeciwko temu, kto ich wezwał. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto im pomógł.

-Łączy nas więź, więc przybyłem.- powiedział jej Mistrz uśmiechając się lekko. Poczuła jak ten uśmiech dodaje jej otuchy. Jak powoduje, że zaczyna czuć się pewniej. Zmrok nadal stał za nimi i podtrzymywał osłony. Przejęła je od niego. Patrzyła ze zdziwieniem na Mistrza. Teraz z rozwianymi przez przyzwaną moc włosami i jaśniejącymi brązowymi oczami, wyglądał jak ktoś bardzo niebezpieczny. Gdyby nie wiedziała, że to on, to mogłaby go wziąć za kogoś innego. Jednak aury mocy nie nożna było podrobić i stąd wiedziała, że to jest Mistrz Zwyczajów. Przeszła obok niego. Nic nie powiedział. Podeszła do Zmroku. Położyła rękę na jego głowie.

-Wszystko dobrze? Nic ci się nie stało?- zapytała go cicho. Varg jednak nic nie odpowiedział. Był bardzo słaby. Podtrzymywanie osłon nadwyrężyło jego siły bardziej niż się tego spodziewała. Ale nie potrzebował pomocy uzdrowiciela. Jak odpocznie to dojdzie do siebie. Skoro wszystko było z nim w porządku, to mogła wrócić do Mistrzów. Na pewno będą potrzebowali jej pomocy.

-Nie ruszaj się z miejsca.- to Szary Wilk powiedział do niej. Nawet się nie odwrócił. Posłusznie wykonała polecenie. A raczej rozkaz. Mistrzowie coś planowali. Chcieli chyba pokonać magów. Nie wiedziała, jaki mają zamiar rzucić czar i czy kiedykolwiek już razem współdziałali. Nie lubiła bezczynności. Jednak to nie była jej walka. Zauważyła, że nadal ściska w dłoni miecz. Włożyła go z powrotem do pochwy i czekała na rozwój wypadków. Jej jedynym zadaniem na razie było podtrzymywanie osłon. Wreszcie coś się zaczęło dziać. Szary Wilk wstrzymał ogień. Nie odwołał go, po prostu nakazał mu zatrzymać się w miejscu i czekać na jego dalsze rozkazy. Kiedy to robił, Mistrz Zwyczajów rzucił swoje zaklęcie. Wezwał powietrznego orła, żeby zaatakował tamtych. Magiczny ptak z okrzykiem bojowym wzbił się pod sam sufit i zaczął pikować na magów. W tym samym czasie jej Mistrz przeniósł ich bliżej magów. Kilkanaście metrów do przodu w ułamku uderzenia serca. Poczuła mdłości. Nie lubiła nagłego przenoszenia. Szczególnie kiedy podtrzymywała osłony. Powinien ją ostrzec. Z trudem utrzymała swoje zaklęcie. Teraz znajdowali się może dwadzieścia metrów od magów, albo niewiele więcej. Orzeł spadał na jednego z nich. Szpony miał wychylone do przodu. Cisza zamknęła oczy. Nie będzie dobrze. Wiedziała, że nie był to odpowiedni atak. Mistrz się pomylił. Nawet mając zamknięte oczy zobaczyła błysk. A potem usłyszała wrzask bólu ogromnego białego ptaka. Wzdrygnęła się czując jego cierpienie. Otworzyła oczy. Mistrz Zwyczajów zachwiał się. Upadłby, gdyby Szary Wilk do niego nie podskoczył i go nie podtrzymał. Orzeł leżał na podłodze, zwijając się z bólu. Cierpiał. Nie mogła znieść jego bólu. Przecież to tylko stworzenie, które musiało zaatakować, ponieważ tak właśnie działał czar. Nie mogło się wycofać. Po chwili zauważyła, że na ziemi leży też jeden z magów. Widocznie on wziął na siebie uderzenie ptaka. To on musiał stworzyć osłony, w które uderzył orzeł. A to oznaczało, że reszta nie ma teraz ochrony przed zwykłymi atakami. Żałowała, że nie miała łuku. Żeby rzucić sztyletami też było trochę za daleko. Odrobinę za daleko. Ale nie mogła wyjść z osłony, którą stworzyła, ponieważ wtedy byłaby niechroniona tak samo jak magowie. Znowu dotarła do niej fala bólu ptaka. Żył. Ale niedługo umrze, jeśli nikt mu nie pomorze. Mag był martwy. Osłony które wzniósł jako ochronę uwolniły moc do wewnątrz, uderzając w swojego twórcę. Zachwiała się, kiedy na nowo dotarło do niej cierpienie orła. To nie był ból zwykłego bezrozumnego zwierzęcia. To stworzenie myślało. Popatrzyła na Mistrza Zwyczajów. Nadal nie potrafił samodzielnie utrzymać się na nogach. Dlaczego Mistrz tak zareagował na zderzenie ptaka z osłonami? Przecież powinien się tego spodziewać. A nie był empatą, żeby odczuć ból i śmierć. Musiał być w jakiś sposób związany z orłem i teraz cierpiał tak samo jak to stworzenie.

-Podtrzymuj osłony.- powiedziała do Mistrza Szarego Wilka. Miała nadzieję, że się mu to uda. Ale nie mogła zlecić tego Zmrokowi, był za bardzo osłabiony. Wiedziała, że może mieć kłopoty z przejęciem jej czaru. Poczekała więc aż się przyzwyczai do jego brzemienia. Nie trwało to jednak długo. Wiedziała, że kiedy z własnej woli oddaje mu ten czar, to równocześnie pozwala mu na wejrzenie w swoje myśli. Musiała jednak zaryzykować i wierzyć, że nie złamie zasad, które stworzyli sami Mistrzowie. Na razie nic takiego nie czuła. W końcu przejął osłonę nad sobą, drugim Mistrzem i osłabionym vargiem. Ona oddzieliła się od tej ochrony. Musiała być wolna od takich czarów, żeby działać. W końcu miała dar uzdrawiania, a to zobowiązywało. Wiedziała, że to co chce zrobić, nie jest dobrze przemyślane. Ale nie miała innego pomysłu. Zanim ktoś zdołał ją powstrzymać, zaczęła szybko biec w stronę magów. Usłyszała w głowie jęk protestu Zmroku, lecz nie mógł jej powstrzymać. Nie miał wpływu na jej postępowanie. W oczach stojących przed nią magów pojawiło się zdziwienie. Nie rozumieli jej postępowania. Jeszcze. Na razie nie obchodzili jej. Ważny był orzeł. Cierpiące zwierzę, które niszczyło jej osłony przeciwko uczuciom... i czyniło ją bezbronną. Zanim cokolwiek zrobi z magami najpierw musi pomóc ptakowi. Inaczej zwariuje. Oszaleje. Orzeł.... musiała się dostać do orła.

 


Uwagi dotyczące strony lub książki proszę wpisywać do "Komentarza". Dziękuję. | barbarakosinska@[SKASUJ-ZAWARTOŚĆ-NAWIASU]op.pl

Back to content | Back to main menu