Mi³o¶æ jak s³oñce
Mi³o¶æ jak s³oñce: ogrzewa ¶wiat ca³y
I swoim blaskiem o¿ywia ró¿anym,
W g³êbiach przepa¶ci, w rozpadlinach ska³y
Dozwala kwiatom rozkwitn±æ wionianym
I wyprowadza z martwych g³azów ³ona
Coraz to nowe na przysz³o¶æ nasiona.
Mi³o¶æ jak s³oñce: barwy uroczemi
Wszystko doko³a cudownie powleka;
¯ywe piêkno¶ci wydobywa z ziemi,
Z serca natury i z serca cz³owieka
I szary, mglisty widnokr±g istnienia
W przêdzê z purpury i z³ota zamienia.
Mi³o¶æ jak s³oñce: wywo³uje burze,
Które grom nios± w ciemno¶ciach spowity,
I têczê pie¶ni wiesza na ³ez chmurze,
Gdy rozp³akana wzlatuje w b³êkity,
I znów z ob³oków wyziera pogodnie,
Gdy burza we ³zach zgasi swe pochodnie,
Mi³o¶æ jak s³oñce: choæ zajdzie w pomroce,
Jeszcze z blaskami srebrnego miesi±ca
Powraca smutne rozpromieniaæ noce
I przez ciemno¶æ przedziera siê dr¿±ca,
Pe³na têsknoty cichej i ¿a³oby,
By wieñczyæ ¶pi±ce ruiny i groby.
Adam Asnyk
Bliscy i oddaleni
Bo widzisz tu s± tacy którzy siê kochaj± i
musz± siê spotkaæ aby siê omin±æ bliscy i oddaleni jakby
stali w lustrze pisz± do siebie
listy gor±ce i zimne rozchodz± siê jak w
¶miechu porzucone kwiaty by nie wiedzieæ
do koñca czemu tak siê sta³o s± inni co
siê nawet po ciemku odnajd± lecz
przejd± obok siebie bo nie ¶mi± siê spotkaæ tak czy¶ci
i spokojni jakby ¶nieg siê zacz±³
byliby doskonali lecz wad im zabrak³o bliscy boj± siê
byæ blisko ¿eby nie byæ dalej
niektórzy umieraj±-to znaczy ju¿ wiedz± mi³o¶ci siê
nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
s± i tacy co siê na zawsze kochaj±
i dopiero dlatego nie mog± byæ razem
jak ba¿anty co nigdy nie chodz±
parami mo¿na nawet zab³±dziæ lecz po drugiej stronie nasze
drogi pociête schodz± siê z powrotem
Jan Twardowski
¦pieszmy siê
Annie Kamieñskiej
¶pieszmy siê kochaæ ludzi tak szybko odchodz±
zostan± po nich buty i telefon g³uchy
tylko to co niewa¿ne jak krowa siê wlecze
najwa¿niejsze tak prêdkie ¿e nagle siê staje
potem cisza normalna wiêc calkiem niezno¶na
jak czysto¶æ urodzona najpro¶ciej z rozpaczy
kiedy myslimy o kim¶ zostaj±c bez niego
Nie b±dŸ pewny ¿e czas masz bo pewno¶æ niepewna
zabiera nam wra¿liwo¶æ tak jak ka¿de szczê¶cie
przychodzi jednocze¶nie jak patos i humor
jak dwie namiêtno¶ci wci±¿ s³absze od jednej
tak szybko st±d odchodz± jak drozd milkn± w lipcu
jak dŸwiêk trochê niezgrabny lub jak suchy uk³on
¿eby widzieæ naprawdê zamykaj± oczy
chocia¿ wiêkszym ryzykiem rodziæ siê ni¿ umrzeæ
kochamy wci±¿ za ma³o i stale za póŸno
Nie pisz o tym zbyt czêsto lecz pisz raz na zawsze
a bêdziesz tak jak delfin ³agodny i mocny
¶pieszmy siê kochaæ ludzi tak szybko odchodz±
i ci co nie odchodz± nie zawsze powróc±
i nigdy nie wiadomo mówi±c o mi³o¶ci
czy pierwsza jest ostatni± czy ostatnia pierwsz±
Jan Twardowski
Kiedy mówisz
Aleksandrze Iwanowskiej
Nie p³acz w li¶cie
nie pisz ¿e los ciebie kopn±³
nie ma sytuacji na ziemi bez wyj¶cia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadaj± z ob³oków
ma³e wielkie nieszczê¶cia potrzebne do szczê¶cia
a od zwyk³ych rzeczy naucz siê spokoju
i zapomnij ¿e jeste¶ gdy mówisz ¿e kochasz
Jan Twardowski
Trzeba marzyæ
¯eby co¶ siê zdarzy³o
¯eby mog³o siê zdarzyæ
I zjawi³a siê mi³o¶æ
Trzeba marzyæ
Zamiast dmuchaæ na zimne
Na gor±cym siê sparzyæ
Z deszczu pobiec pod rynnê
Trzeba marzyæ
Gdy spadaj± jak li¶cie
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgli¶cie
Trzeba marzyæ
W ch³odnej, pustej godzinie
Na swój los siê odwa¿yæ
Nim twe szczê¶cie ciê minie
Trzeba marzyæ
W rytmie wietrznej têsknoty
Wraca fala do pla¿y
Ty pamiêtaj wci±¿ o tym
Trzeba marzyæ
¯eby co¶ siê zdarzy³o
¯eby mog³o siê zdarzyæ
I zjawi³a siê mi³o¶æ
Trzeba marzyæ
Jonasz Kofta